środa, 27 maja 2020

PRZEPIS NA KSIAŻKĘ || "Marzenia mają twoje imię" - Karolina Klimkiewicz


Serdecznie zapraszam na wywiad z Karoliną Klimkiewicz, autorką książki "Marzenia mają twoje imię", którą mam przyjemność patronować, w ramach cyklu "Przepis na książkę".

P – jak PROCES TWÓRCZY
Czy pisząc „Marzenia mają twoje imię” wiedziałaś od razu, co się wydarzy w kolejnych rozdziałach, czy tworzyłaś wydarzenia na bieżąco?
Nigdy nie wiem co się wydarzy dalej. Każda moja książka to dla mnie zagadka. Mam ogólny zarys fabuły, takie kadry jak z filmu i tyle. Tutaj pierwszym takim kadrem było spotkanie w windzie, czułam emocje Cedrica i Letty, reszta potoczyła się sama.
R – jak ROZMOWA
Czy pisząc „Marzenia mają twoje imię” konsultowałaś z kimś elementy fabuły? Czy ktoś pomagał Ci w udoskonaleniu powieści?
Nie na etapie pisania. Zawsze gdy skończę pisać, wysyłam książkę do mamy i proszę o uwagi, tym razem też tak było, no i pomógł mi ktoś jeszcze… taka jedna dobra duszyczka Hania, znasz może hehe 😉 A tak całkowicie poważnie, w trakcie pisania, nigdy nie analizuję tekstu, nie poprawiam, nie zmieniam, nie proszę o rady. Piszę serduchem, dopiero gdy skończę, włączam rozum i zaczynam zmieniać, poprawiać i weryfikuję.
Z – jak ZAKOŃCZENIE
Czy już na samym początku wiedziałaś, jak zakończysz „Marzenia mają twoje imię”?
Nie! Do samego końca miałam nadzieję.
E – jak EMOCJE
Jakie emocje i uczucia towarzyszyły Ci w trakcie pisania „Marzenia mają twoje imię”?
Skrajne. To była najbardziej emocjonująca historia, po za „Jeśli tylko…” jaką pisałam. Pierwsza część sama w sobie, może nie wydawać się tak bolesna, ale to dlatego, że jest pisana z perspektywy Cedrica… czyli czytelnika, widza, obserwatora, osoby, która jest w innym świecie, po drugiej stronie lustra. Ja musiałam pójść o krok dalej, musiałam być nim i nią równocześnie, przekraczać te dwa światy i to było takie… trudne. Czytelnicy, będą mogli przekonać się o tym, gdy skończą czytać pierwszą część i zechcą zagłębić w drugą.
P – jak PRAWDA
Czy w „Marzenia mają twoje imię” pojawiają się elementy z prawdziwego życia?
Nie jest to historia oparta na faktach, ale czy jest tam prawdziwe życie? Owszem, wszystkie moje historie zawierają prawdę, tak jest i tym razem. Myślę, że taka historia mogłaby wydarzyć się wszędzie, poniekąd dzieje się choćby teraz…
I – jak IMPULS
Kiedy pojawił się u Ciebie impuls, który rozbudził gotowość do napisania „Marzenia mają twoje imię”?
Kiedy skończyłam pisać „Dopóki starczy mi sił”, brakowało mi odwagi, żeby od razu zasiąść do tej historii i napisać drugą część. Wszyscy jej oczekiwali i nadal oczekują, a ja w tamtym okresie, nie byłam na nią gotowa. Dlatego odłożyłam ją i nie planowałam, pisać nic nowego. Miałam skupić się na magisterce. Jednak los chciał inaczej hehe. Pamiętam, że wracałam wykończona z uczelni i żeby nie zasnąć, zawsze włączam muzykę na ful i śpiewam, albo dzwonię do przyjaciółki. Tym razem, byłam tak wyprana, że nie miałam siły ani słuchać ani gadać, więc postawiłam na muzykę. W którymś momencie, poleciała piosenka Andy Grammer - Don't give up on me. Od razu pogłośniłam odbiornik i włączyłam pętle. Piosenka przez trzydzieści minut leciała, wciąż i wciąż – a ja w głowie widziałam pojedyncze kadry. Gdy dojechałam do domu, poryczałam się i już wiedziałam, że to początek niesamowitej przygody, jaką będzie napisanie tej książki.
S – jak SAMODYSCYPLINA
Czy „Marzenia mają twoje imię” pisałaś codziennie w określonych porach dnia? A może tworzyłaś ją spontanicznie, wtedy, kiedy akurat miałaś na to czas?
Samodyscyplina, nieee to nie dla mnie. Ogólnie w pracy jestem zdyscyplinowana, nienawidzę papierkowej roboty, wiec muszę ją sobie zaplanować i trzymać się planu, inaczej bym była skończona. Jeśli chodzi jednak o ludzi, pisanie, sztukę, serce… nie, żaden plan, żadna dyscyplina - spontan. Piszę z serca, weną, intuicją, emocjami i uczuciami. Wiem, że niektórzy pisarze robią notatki, zapisują fabułę, znają każdy rozdział, robią planowy plan powieści. Podziwiam. Jednak to nie dla mnie. Chce przeżywać tę historię, być jej częścią, płakać, wzruszać się, śmiać się i być wściekłą – chce móc się zaskoczyć. Dlatego nie planuję, nie zakładam – piszę gdy historia mnie woła i bohaterowie zaczynają mówić, a ja to tylko spisuję. Od cała moja rola! 

Serdecznie dziękuję Karolinie za udział w cyklu "Przepis na książkę".


POLUB PROFIL KAROLINY KLIMKIEWICZ NA FACEBOOKU.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz. ♥