wtorek, 26 stycznia 2021

AUTOR POD LUPĄ - Sara Antczak || WYWIAD

Serdecznie zapraszam na przedpremierowy wywiad z Sarą Antczak, autorką książki "Lina", której mam przyjemność patronować. Premiera już jutro! :)

Cześć, cieszę się, że mogę z Tobą porozmawiać. Może na początku opowiesz nam coś o sobie? Kim jest Sara Antczak?

Buntowniczką. Tak mówią o mnie przyjaciele. W życiu pasjonuję się wspinaczką, literaturą i poszukuję przygód. Kocham wolność, w jej czystej, niczym nieskrępowanej postaci. Jestem autorką trzech powieści. Myślę, że właśnie moje niepokorne książki określają mnie najlepiej.

Jak to się stało, że postanowiłaś pisać książki? Czy zawsze marzyłaś o pisaniu?

Nie było momentu decyzji. Pisanie przyszło do mnie już w dzieciństwie. W moim domu zawsze było pełno książek. Moi rodzice pochłaniali je w ciągu dnia, a wieczorami czytali mi do snu. Czytałam w każdej możliwej sytuacji i szybko zaczęłam tworzyć własne historie. Pierwszą powieść wydałam w wieku dziewiętnastu lat, tuż przed maturą.

Już niebawem premiera „Liny”. Jakie emocje towarzyszą Ci w związku z tym wydarzeniem?

Wielka radość i satysfakcja. Pisałam „Linę” przez cztery lata. Podczas tworzenia fabuły trenowałam w sekcji wspinaczkowej, jeździłam na kursy skałkowe, wspinałam się zimą w Tatrach żeby doświadczyć tego co bohaterowie. Wydanie książki to ukoronowanie kilku lat ciężkiej pracy.

Co było dla Ciebie główną inspiracją do napisania „Liny”?

Historia, którą usłyszałam od brata mojego męża. Opowiedział mi o swojej wyprawie na Elbrus. Przyjaciele zostali w namiotach, a on ruszył na szczyt zupełnie sam, w trakcie burzy śnieżnej. Zaryzykował życie żeby spełnić marzenie. Zafascynowało mnie to. Zaczęłam się wspinać, żeby sprawdzić czy też zakocham się w górach. I tak się stało.

Czy dzięki temu, że jesteś członkinią sekcji wspinaczkowej oraz Wrocławskiego Klubu Wysokogórskiego książkę pisało Ci się w jakimś stopniu łatwiej?

Myślę, że dzięki temu książka jest autentyczna. Na początku treningów wspinaczkowych miałam zakwasy, siniaki na nogach i skórę na dłoniach pozdzieraną do krwi. Ale właśnie dzięki temu wiem jakie to wspaniałe uczucie – dotykać skały, skończyć trudną drogę i krzyczeć w niebo. Na początku chciałam tylko poznać środowisko wspinaczy, ale szybko stałam się jego częścią. Od mojej ekipy z sekcji, trenera i instruktorów dostałam mnóstwo inspiracji, wsparcia i pomocy. Dzięki temu książka praktycznie pisała się sama.

Akcja „Liny” toczy się między innymi we Wrocławiu. Skąd pomysł, by to właśnie tam rozgrywały się wydarzenia?

Urodziłam się we Wrocławiu i kocham to miasto. Jestem z nim bardzo związana. Co więcej, do Klubu Wysokogórskiego we Wrocławiu należała Wanda Rutkiewicz. To właśnie tutaj zaczynała królowa polskiego himalaizmu. Nie wyobrażam sobie, żeby akcja mojej książki mogła rozgrywać się gdzie indziej. 

Ile czasu zajęło Ci napisanie „Liny”, aby nabrała idealnych kształtów?

Pisałam książkę przez trzy i pół roku. Przez ten czas zmieniali się bohaterowie, historia i sposób narracji. Byłam dla siebie bardzo surowym krytykiem. Nie chciałam dzielić się tą historią, dopóki nie byłam z niej w pełni zadowolona. Kiedy skończyłam etap pisania i książka została zaakceptowana przez wydawnictwo, nadszedł czas redakcji. Łącznie pracowałam nad książką cztery i pół roku. Nie żałuję ani jednego dnia.

Czy w „Linie” czytelnicy mogą odnaleźć fragmenty inspirowane prawdziwymi wydarzeniami?

Wyprawa na Elbrus głównych bohaterów jest inspirowana historią, o której wspomniałam wcześniej. Niektóre dialogi bohaterów, zostały przeze mnie zasłyszane podczas treningów.

A może postać któregoś z bohaterów była inspirowana prawdziwą osobą?

Wszystkie postacie w książce są całkowicie fikcyjne.

W „Linie” główną rolę odgrywa przede wszystkim Nina, dziewczyna, która wychowywała się w domu dziecka oraz Mikołaj, chłopak, który od zawsze chciał zostać himalaistą. Którą postać tworzyło Ci się najtrudniej?

Największym wyzwaniem była postać Niny. Bardzo długo ewoluowała w mojej głowie. Od cichej, wycofanej dziewczyny, do pewnej siebie, bezkompromisowej i zdeterminowanej młodej kobiety. Nina w ostatecznej wersji książki jest silna i twarda, a jednocześnie niezwykle wrażliwa. Ale tę ostatnią cechę ukrywa przed światem bardzo skutecznie.

Czy pisząc „Linę” wiedziałaś od razu, co się wydarzy, czy pisałaś ją raczej spontanicznie?

Historia powstawała w mojej głowie stopniowo. Nie próbowałam sztucznie przyśpieszyć tego procesu, dałam swojej wyobraźni czas. W końcu postacie ożyły w mojej głowie i działały praktycznie bez mojego udziału. Ja tylko spisywałam ich działania, emocje, myśli i słowa.

„Lina” to Twoja trzecia książka, która z nich jest Twoja ulubioną? Do której masz największy sentyment?

Zdecydowanie najbardziej dumna jestem z „Liny”. To pierwsza książka, której poświęciłam tyle czasu, uwagi i wysiłku. To również pierwsza powieść dzięki której pokochałam sport i całkowicie zmieniłam swój tryb życia.

Jak wyglądają Twoje plany wydawnicze? Czy masz już może gotową kolejną powieść?

Pracuję nad kontynuacją „Liny”. Nie jestem gotowa, żeby pożegnać się z tą historią. Dostaję od czytelników wiadomości z pytaniami o drugą część. Książka kończy się w dość dramatycznym momencie. Czytelnicy chcieliby się dowiedzieć jak potoczą się dalsze losy bohaterów.

Jakbyś zachęciła czytelników do sięgnięcia po „Linę”?

„Lina” to opowieść o każdym z nas. Dotyka problemów z którymi się zmagamy. Opowiada o walkach, które musimy stoczyć. Daje nadzieję i siłę, której wszyscy potrzebujemy. Znajdziecie w niej to, czego szukacie. To nie jest książka, którą się czyta, ją się przeżywa. Więc przeżywajcie.  

Przeczytaj recenzję. 

Serdecznie zachęcam do polubienia 
i śledzenia profilu Sary Antczak na Facebooku. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz. ♥