Czy
pisząc „Dopóki starczy mi wiary”
wiedziałaś od razu, co się wydarzy w kolejnych rozdziałach, czy tworzyłaś
wydarzenia na bieżąco?
Znałam główny zarys – ale cała fabuła wydarzyła się jak życie, sama. Potrzebowała czasu, żeby dojrzeć i móc pokazać to co ma w sobie najlepsze. Nigdy nie robię notatek, nie spisuje planu, czy opisu rozdziałów. Nie umiem tak, ponieważ to planowanie i tak nie ma sensu. Mówiłam to już wielokrotnie, ale ja nie wymyślam tych historii, one się dzieją naprawdę, tam gdzieś, ja je tylko spisuje najlepiej jak potrafię.
R
– jak ROZMOWA
Czy
tworząc „Dopóki starczy mi wiary” konsultowałaś
z kimś elementy fabuły? Czy ktoś pomagał Ci w udoskonaleniu powieści?
Konsultowałam jeden rozdział ze swoją Panią Profesor oraz końcówkę z redaktorką i redaktor prowadzącą Dominiką. Moje książki zawsze czyta moja mama i ona jako pierwsza daje mi uwagi i sugestie. W przypadku tej książki moją beta czytelniczką była również Magda z Czytamy bo kochamy i ona również bardzo mi pomogła.
Z
– jak ZAKOŃCZENIE
Czy
już na samym początku wiedziałaś, jak zakończysz „Dopóki starczy mi wiary”?
Wiedziałam, że tym razem chce happy end. Nie przesłodzony, taki życiowy ale bez dram, rozstań i łez. Chciałam pokazać, że ciężka praca, terapia, czas - czasami naprawdę pomagają. Nie sprawiają, że całe zło świata zniknie jak za dotknięciem magicznej różdżki, ale może być lepiej i warto, warto walczyć, warto żyć.
E
– jak EMOCJE
Jakie
emocje i uczucia towarzyszyły Ci w trakcie pisania „Dopóki starczy mi wiary” ?
Paleta uczuć. Bardzo dużo niepewności, czy idę w dobrym kierunku. W końcu Zola była lubiana za to, że jest silną postacią żeńską. Nawet niektórzy narzekali na końcówkę pierwszej części, że się poddała. Więc szczerze, spodziewam się linczu i hejtu za to co zrobiłam teraz. Z drugiej jednak strony czułam się jak oszustka, kiedy fabułę poprowadziłam inaczej. Ona silna, waleczna i zabiegająca o Liama, żeby odzyskał pamięć. To piękny scenariusz, bardzo podnoszący na duchu i być może większość czytelników przyjęło by go z aprobatą. Nie mogłam tego jednak zrobić. Teraz w dobie pandemii widzę ile spustoszenia w naszej psychice robi izolacja, nagła zmiana życia, strach, lęk i obawa o jutro. Moi klienci odczuwają to od 1,5 roku ona przeżywała skrajny lęk, obawę przez całe swoje życie. Była ofiarą przemocy a na koniec przeżyła traumę. Nawet najsilniejszy człowiek na świecie, nie otrzepał by się po czymś takim i nie funkcjonował w normie. Dlatego przepraszam wszystkich tych, którzy poczują się rozczarowani. Ta książka nie jest i nigdy nie była komercyjna, dla mnie jest szczera i chyba to uczucie – uczucie takiej pewności i radości, że to co pisze wychodzi prosto ze środka a nie jest podyktowane trendami, to jest ten motor, który napędzał mnie do napisania tej książki.
P
– jak PRAWDA
Czy
w „Dopóki starczy mi wiary”
pojawiają się elementy z prawdziwego życia?
Poza głównym wątkiem, który jest kontynuowany z pierwszej części, wszystko inne to życie. Grupa wsparcia, objawy PTSD i depresji, myśli samobójcze, sytuacja w parku z matką i córką, rozdział z terapią… niektóre dialogi to słowa ludzi, którzy właśnie to przeżyli. Także mam nadzieję, liczę na to że gdyby ktoś miał opisać tę książkę jednym słowem to byłoby to właśnie słowo „prawda”.
I
– jak IMPULS
Kiedy
pojawił się u Ciebie impuls, który rozbudził gotowość do napisania „Dopóki starczy
mi wiary”?
Nie pamiętam dokładnie. Długo nie mogłam się zabrać za tę książkę. Czekała i czekała. Ludzie czekali, a ja próbowałam kilkakrotnie. Wydaje mi się, że mimo wszystko na praktykach klinicznych, które odbyłam w szpitalu onkologicznym. Co prawda tam powstało „Marzenia mają twoje imię” – ale gdy sięgam pamięciom do tego okresu, to chyba właśnie rozmowy z pacjentkami, lekarzami, psycholożkami ze szpitala sprawiły, że zaczęłam patrzeć na traumę zupełnie inaczej. To co znałam tylko z książek i pojedynczych przypadków, nagle uderzyło mnie ze zdwojoną siłą i dało mega kopniaka. Myślę, że to był ten moment.
S
– jak SAMODYSCYPLINA
Czy
„Dopóki
starczy mi wiary” pisałaś
codziennie w określonych porach dnia? A może tworzyłaś ją spontanicznie, wtedy,
kiedy akurat miałaś na to czas?
Haniu proszę cię nie używaj przy mnie słowa czas, bo o czasie mogę napisać elaborat (śmiech), a tak poważnie, to nie – nie jestem usystematyzowana, nie umiem pisać na czas, ilość kartek, znaków itp. Czasami przez miesiąc nie napiszę nic, a innym razem w jedną noc 20k. Dla mnie pisanie książek jest jak podróż do innej rzeczywistości, to nie praca, to opowieść, którą chce poznać i dialog, na który muszą być gotowe obie strony.
POLUB PROFIL Karoliny Klimkiewicz NA FACEBOOKU.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz. ♥