niedziela, 8 kwietnia 2018

185. "Latawce" - Agnieszka Lis || RECENZJA

























Latanie wcale nie jest takie dobre. Może to i wolność, ale krótka. Lecisz. Rozkładasz ręce. Krzyczysz. Uczucie wolności, potargane przez przyciąganie. Potem spadasz. Uderzasz. Na koniec nie pamiętasz, bo nie chcesz.

Grzegorz - główny bohater niniejszej publikacji, w wieku czterech lat stał się świadkiem rozpadu małżeństwa swoich rodziców. Ukochany ojciec, autorytet i mistrz opuszcza rodzinę, a chłopiec zostaje z matką. 
 
Brak możliwości życia przy boku obojga rodziców, brak stabilności, bezpieczeństwa, powoduje, iż chłopiec zaczyna tracić grunt pod nogami, zaczyna odczuwać dezorientacje i zagubienie. Do jego życia wkrada się chaos, niepewność, lęk i strach. Grzegorz sukcesywnie i stopniowo, z miesiąca na miesiąc zaczyna się zmieniać. Pojawiają się pierwsze problemy w szkole, które w rezultacie doprowadzają do tego, iż chłopak rozpoczyna eksperymentować z narkotykami. 

Nadopiekuńcza, uległa i kochająca matka, dąży do tego, aby znaleźć dla swojego syna ratunek. Walczy o niego samego, podobnie jak o jego dobro. Pragnie zagwarantować mu godne życie i naprawdę jest w stanie zrobić wiele. Wybacza mu, lecz nie zdaje sobie sprawy z tego, iż chłopak niejednokrotnie ją okłamuje… Naiwnie wierzy, iż nowe otoczenie, nowa szkoła i nowi znajomi spowodują, iż chłopak powróci na właściwą ścieżkę. Czy tak się stanie? Czy w życiu Grzegorza zagości jeszcze szczęście? Co musi się wydarzyć, aby chłopak uświadomił sobie, iż to w co brnie, nie jest odpowiednią drogą? 

Jestem oczarowana tą historią. Nie tylko dlatego, iż wiem, że została oparta na prawdziwych wydarzeniach i daje mi poczucie, iż jest swoiście autentyczna, ale przede wszystkim dlatego, jaki jest jej przekaz, jaką tematykę porusza i w jakiej formie została spisana. 

Nie znajdziemy tutaj ani rozdziałów, ani całych stron zapisanych tekstem. Autorka zdecydowała się oddać w ręce czytelników, książkę składającą się tylko i wyłącznie z dialogów. Początkowo czułam niepewność czy taka dialogowana wypowiedź do mnie dotrze. Jednak, kiedy rozpoczęłam zagłębiać się w każdą kolejną stronę tej historii, nie byłam w stanie sobie wyobrazić, aby mogła zostać spisana w naturalny sposób (choć jestem bardzo ciekawa, jakby się wówczas prezentowała) Te dialogi, niejednokrotnie jakby wyrwane z kontekstu, bardzo pobudzają czytelnika do myślenia, do tworzenia refleksji, do głębszej analizy i zastanowienia się nad własnym życiem. Ich sugestywność i szczerość, niesamowicie wnikliwie ukazuje odbiorcy życie Grzegorza. To w jaki sposób zareagował na rozstanie rodziców, to jak walczył o każdą chwilę z ojcem, który jest dla niego pierwowzorem i nadrzędnym autorytetem. Nie od dziś wiadomo, że dziecku do prawidłowego rozwoju zarówno fizycznego, psychicznego, jak i społecznego i emocjonalnego potrzebna jest obecność obojga rodziców. Kiedy tak nie jest w życiu dziecka pojawia się destabilizacja, chaos, niepewność i podobnie jak w tej historii chęć eksperymentowania z używkami. Bycie naocznym świadkiem przeistaczania się Grzegorza, gdy w jego życiu pojawił się brak harmonii było na tyle intrygujące, że nie mogłam się oderwać od tej historii i czym prędzej chciałam poznać jaki będzie jej finał. A kiedy już dobrnęłam do końca, to... jeszcze chwilę siedziałam z książką w dłoni i odczułam pewnego rodzaju pustkę, jeszcze raz poddałam analizie wszystko to co zostało mi opowiedziane i wysunęłam pewne wnioski. 

Tę historię przede wszystkim powinien przeczytać każdy rodzic. Przeanalizować ją, zastanowić się nad jej przekazem i przy okazji nad swoim życiem. Czasami nie zdajemy sobie sprawy z problemów jakie mogą gościć w naszym życiu, albo w życiu naszych bliskich. Czasami też nie chcemy ich do siebie dopuszczać. Mimo iż, zażywanie narkotyków przez Grzegorza, wpłynęło na życie jego mamy, to jednak ona i tak naiwnie wierzyła, że on z tego wyjdzie, że sobie poradzi. Wydawało się jej, że ma nad nim kontrolę, że jest w stanie mu pomóc, jednak z czasem, tej kontroli było coraz mniej i było tylko gorzej...

Fenomenem czasu - nieznośnie długi, gdy czekasz, nieoczekiwanie skrócony, gdy się cieszysz. Bezlitośnie rozwlekły, gdy cierpisz.

Bardzo mnie urzekło jeszcze to w jaki sposób Autorka wykreowała postać mamy Grzegorza. Jestem pewna, że w życiu prawdziwym niejednokrotnie możemy spotkać się z taką mamą. Jej nadopiekuńczość, nieustanna chęć ochrony syna, wybaczanie i naiwność, jest tak bardzo zauważalna, że nie sposób przejść obok jej postaci obojętnie. Sądzę, że jej portret każdy czytelnik powinien poddać indywidualnej analizie, bowiem nie chce zbyt dużo zdradzać.

A teraz idę po ciebie, życie.

Jaka jest tak historia tak naprawdę?  W moim odczuciu niebanalna i nieszablonowa, bezprecedensowa i oryginalna, pozbawiona wyniosłości, zbędnych słów, pozwalająca na chwilę nostalgii i analizy własnego życia.

Przeczytajcie! Gorąco polecam!


Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Autorce.