Dance, sing, love. W rytmie serc - Layla Wheldon
Autorka stworzyła
kontynuację godną, a nawet lepszą od swojej poprzedniczki. Tragiczny finał w
pierwszym tomie, spowodował we mnie lekka dezorientacje i zagubienie i naprawdę
nie mogłam się doczekać, aż w końcu będzie mi dane zaznajomić się z drugą częścią.
Akcja jest niebywale
wartka, a my co rusz jesteśmy czymś zaskakiwani. Layla poprawiła swój warsztat
pisarki, dodatkowo także nie osadziła fabuły wśród licznych libacji
alkoholowych, jak to miało miejsce w pierwszej części.
Biorąc pod uwagę bohaterów,
to zarówno Livia, jak i James przeszli niebywała metamorfozę. James stał się
bardzo opiekuńczy i pomocy, mimo iż, Livia nie widzi już szans na poprawę
swojego życia. Cierpliwie znosi jej humory, jest dla niej opoką i nieustającym
wsparciem. Bardzo mi się podobała jego postawa. Tak jak, ta dwójka bohaterów
dojrzała, tak też dojrzała ich miłość. Uczucie stało się silniejsze i jeszcze
bardziej prawdziwsze.
Oczywiście, druga część
skończyła się w takim momencie, że naprawdę miałam ochotę udusić autorkę, za to
w jaki sposób poprowadziła fabułę. Zatem nie pozostaje nic innego jak oczekiwać
trzeciej części, która będzie zwieńczeniem tej trylogii. Chyba, że autorka
zdecyduje się jeszcze bardziej rozbudować wydarzenia i pojawi się kolejny tom.
Kto wie. Bardzo chętnie posiedziałabym kolejne wzloty i upadki bohaterów.
Ponownie spotykamy się z
fabuła pierwszoosobową z perspektywy Livii, jednak pojawia się również kilka
fragmentów, oczami Jamesa. Bardzo lubię, kiedy fabuła jest poprowadzona w ten
sposób, dzięki takiemu zabiegowi, otrzymuje możliwość pełniejszego zżycia się z
bohaterami.
Za możliwość przeczytania i napisania rekomendacji,
serdecznie dziękuję Autorce.
serdecznie dziękuję Autorce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz. ♥