Serdecznie zapraszam na
Szczęśliwą siódemkę czyli siedem pytań do...
JAGODY WOCHLIK
Może na początek opowiesz Nam coś o sobie?
Kim jest Jagoda Wochlik?
Szczęśliwą siódemkę czyli siedem pytań do...
JAGODY WOCHLIK
Może na początek opowiesz Nam coś o sobie?
Kim jest Jagoda Wochlik?
Opowiedzieć o sobie w kilku zdaniach, to dopiero
wyzwanie. Jagoda Wochlik chyba sama do końca nie wie, kim jest. Dlatego pisze,
obracając w głowie to nieznośne pytanie. Kim jestem, dokąd zmierzam, czy jestem
tu, gdzie powinnam być? Jestem córką, siostrą, ciotką, przyjaciółką. Jestem
bibliotekarką i miłośniczką literatury, blogerką. Współlokatorką dwóch kotów.
Miłośniczką filmów i musicali.
Jak to się stało, że postanowiłaś pisać książki?
Właściwie to
nie było postanowienie. Odkąd pamiętam, mówiłam, że pisanie książek to jest to,
co chcę w życiu robić. Pamiętam, że już w szkole podstawowej wiedziałam, że
chce pisać. I zadziwiałam wszystkich, mówiąc o tym szczerze i otwarcie.
Oczywiście nikt mi nie wierzył i wszyscy traktowali mnie trochę z przymrużeniem
oka. Jak taką nieszkodliwą wariatkę. Wydawało im się chyba, że to taka moja
nieszkodliwa fantazja… Jednak nie poddałam się. I choć kosztowało mnie to masę
wysiłku, dziś moja książka jest jedną z tych, które znaleźć można na
księgarskich półkach.
Milion smutnych atomów to Twoja druga książka. Powiedz mi, kiedy pojawił się
u Ciebie impuls, który rozbudził gotowość do napisania tej książki? Czy może
pojawił się on pod wpływem jakichś wydarzeń, czy jednak rodził się rozważnie,
stopniowo i bez pośpiechu?
Jak na razie żadna z moich
książek nie narodziła się rozważnie. Nigdy nie mam planu. Wiesz, przeczytałam w życiu całkiem sporo książek
obyczajowych. W recenzji jednej z nich napisałam nawet, że dość obsesyjnie
poszukuję przykładów takich powieści, które byłyby naprawdę dobre. Ale w
większości z nich bohaterki wychodziły obronną ręką ze wszystkich trudności,
znajdowały na strychu jakieś zapomniane kosztowności albo dziedziczyły spadek.
Więc psioczyłam w swoich recenzjach. Moja redaktorka któregoś razu nie
wytrzymała i powiedziała: „O co ci chodzi, te książki mają takie być!”. I
pewnie miała rację. Tyle, że nie znajdowałam w tych książkach siebie. Ani
kilkudziesięciu znanych mi cudownych dziewczyn i kobiet. Dziewczyn i kobiet,
którym nie spadał z nieba spadek, ale codziennie borykały się z kredytem i
brakiem pieniędzy. Dziewczyn i kobiet, które mówiły o tym, że czują się
zmęczone i niezrozumiane, które przyznawały, że może nie tak wyobrażały sobie
życie. Tylko nie wiedzą, w którym momencie źle skręciły. Wreszcie Dziewczyn i
kobiet, które są w związkach zupełnie nieprzypominających tych z powieści obyczajowych.
Napisałam tę książkę dla nich i poniekąd też dla siebie. O niedoskonałym życiu,
o popełnianiu błędów, o złych wyborach, o tym, że może nie zawsze jest fajnie i
kolorowo, a po słowach „długo i szczęśliwie” jest jeszcze masa wysiłku, który
trzeba podjąć, by jakoś to wszystko ułożyć.
Jak Twoi bliscy zareagowali na wieść o wydaniu
Milion smutnych atomów?
Trzymałam tę wiadomość w sekrecie przez wiele miesięcy. Z początku, bo
wydawało mi się, że to jakaś pomyłka i za chwilę ktoś z wydawnictwa zadzwoni,
że zmienili zdanie i się wycofują. Potem, bo chciałam zrobić wszystkim
niespodziankę, wręczając im wydrukowaną książkę. I tak jakoś wyszło, że moja
Rodzina dowiedziała się dopiero parę dni temu. Cieszyły się, ale chyba, trochę
tak jak ja, nie mogą jeszcze uwierzyć.
Jak wygląda
Twoje otoczenie podczas tworzenia kolejnych stron książki, co lubisz mieć obok
siebie, co Ci przeszkadza?
Nie mam jakichś rytuałów. Zdarzało mi się pisać w
różnych miejscach i o zupełnie kosmicznych porach. Po pracy, czekając na
autobus, w wynajmowanym mieszkaniu, kiedy perkusista mieszkający piętro wyżej
ćwiczył ciągle tę samą melodię lub ustawicznie spychając kota, który akurat
miał ochotę położyć się na klawiaturze laptopa. Pisząc „Milczące słowa”, byłam
tak zaabsorbowana, że nie mogłam spać, wstałam i pisałam dalej. Do szóstej
rano, póki nie wyrzuciłam z siebie wszystkiego, co aktualnie miałam w głowie.
Na moje szczęście mieszkałam z osobą bardzo tolerancyjną, której nie
przeszkadzało światło sączące się z mojego pokoju przez całą noc.
Która
z Twoich dwóch książek jest Ci bliższa i dlaczego?
Trudne pytanie. To chyba trochę tak, jak
zapytać rodzica, które dziecko woli. Lubię obie te historie, choć są kompletnie
różne. Łączy je może tylko postać dziewczyny, w „Milionie smutnych atomów”
właściwie już nie dziewczyny a kobiety, która szuka swojej drogi, swojego
miejsca w świecie. Naprawdę, nie potrafię wybrać.
Jak wyglądają Twoje plany wydawnicze? Czy masz już może gotową kolejną
powieść?
Między „Milczącymi słowami” a „Milionem smutnych atomów” powstało kilka
powieści. Choćby kontynuacja „Milczących słów”, które rozrosły się w trylogię.
Pozostałe dwie powieści nigdy się jednak nie ukazały. Nie chciałabym zapeszać.
Wydanie każdej kolejnej powieści to osobna bitwa. Zobaczymy, mam nadzieje, że
między „Milionem smutnych atomów” a kolejną książką, jeśli jakaś się ukaże, nie
minie znów sześć lat, ale jestem bardzo ostrożna w robieniu planów. Nauczyłam
się już, że plany sobie, życie sobie. Czas pokaże.
Dziękuję serdecznie Jagodzie, za wzięcie udziału w moim cyklu, zaś Was zachęcam do poznania twórczości autorki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz. ♥