Już za dwa tygodnie swoją premierę będzie świętować powieść "Ten jedyny", którą blog Nie oceniam po okładkach objął patronatem medialnym. Serdecznie zapraszam na wywiad z Izabelą Krasińską w ramach cyklu "Przepis na książkę".
P – jak PROCES TWÓRCZY
Czy pisząc „Tego jedynego” wiedziałaś od
razu, co się wydarzy w kolejnych rozdziałach, czy tworzyłaś wydarzenia na
bieżąco?
Zawsze tworzę na początku ogólny plan książki, który po czasie rozpisuję szczegółowo, uwzględniając, co będzie w każdym rozdziale. To bardzo pomocne, zwłaszcza, że nie zawsze udaje mi się pisać regularnie, codziennie. Zarówno w „Tym Jedynym”, jak i w poprzednich książkach, fabuła zaczyna ewoluować, żyć własnym życiem i wymykać się z początkowych ustaleń. Chętnie na to się godzę, gdyż w trakcie pisania przychodzą mi do głowy pomysły, które potrafią zmienić bieg historii, a tym samym znacznie ją uatrakcyjnić. Dzięki temu zabiegowi, w „Tym Jedynym” pojawili się bohaterowie, których… kompletnie nie miałam w planach! Zakończenie również jest zupełnie inne niż początkowo zakładałam.
R – jak ROZMOWA
Czy pisząc „Tego jedynego” konsultowałaś z
kimś elementy fabuły? Czy ktoś pomagał Ci w udoskonaleniu powieści?
Przydatny okazał się Internet, lecz również wiedza własna oraz wsparcie mojej niezastąpionej redaktorki językowej, Asi. To już czwarta książka, którą wspólnie zredagowałyśmy i nieskromnie przyznam, że jesteśmy w tym coraz lepsze i szybsze J Zawsze mogę na niej polegać i bardzo dużo jej zawdzięczam. Z mężem konsultowałam postacie męskie, co okazało się ciekawym doświadczeniem pisarskim.
Z – jak ZAKOŃCZENIE
Czy już na samym początku wiedziałaś, jak
zakończysz „Tego jedynego”?
Jak już wspomniałam, pierwotne zakończenie niewiele ma wspólnego z obecnym. Bardzo często zdarza mi się nieoczekiwanie zmienić koniec książki, co wywołane jest przeobrażeniem fabularnym, pojawieniem się nowych postaci lub nagłym porywem weny twórczej. Gdy zaczynam pisać, nigdy nie wiem, jak naprawdę skończy się moja książka. Podobnie było w przypadku „Tego Jedynego”.
E – jak EMOCJE
Jakie emocje i uczucia towarzyszyły Ci w
trakcie pisania „Tego jedynego”?
Nie piszę książek łatwych i przyjemnych, więc emocji zawsze jest dużo i nie zawsze są one pozytywne. W „Tym Jedynym” moi bohaterowie mają do czynienia z bezpłodnością, zdradą, bezdomnością, śmiercią, alkoholizmem, próbą samobójczą… Opisywanie zdarzeń z tym związanych było momentami bardzo trudne, nie ukrywam. Zawsze mocno angażuję się w sferę emocjonalną moich bohaterów i choć wiem, że to wszystko jest fikcją, staram się ukazać ich wiernie i przekonująco. W „Tym Jedynym” na pewno nie zabraknie wzruszeń, lecz również… gniewu. Coś mi się wydaje, że również gniewu czytelniczego :D
P – jak PRAWDA
Czy w „Tym jedynym” pojawiają się elementy z
prawdziwego życia?
Opisana przeze mnie historia jest w całości fikcyjna, podobnie jak każda z postaci. Zależało mi jednak, by moi bohaterowie byli wiarygodni, dlatego dręczące ich problemy są tymi, z jakimi borykamy się w realnym świecie.
I – jak IMPULS
Kiedy pojawił się u Ciebie impuls, który
rozbudził gotowość do napisania „Tego jedynego”?
Impulsem była… propozycja od mojego wydawnictwa J Początkowo mówiłam, że „Najlepsza przyjaciółka” będzie pojedynczą powieścią. Co zabawne, jeszcze zanim pojawiło pytanie od mojej redaktor prowadzącej, czy zechciałabym napisać część drugą, stworzyłam luźny konspekt dalszych losów Asi i Kuby. To był spontaniczny odruch, przypływ weny literackiej. Konspekt okazał się bardzo pomocny przy pisaniu „Tego Jedynego”, a ja… Nie żałuję, że się na to zdecydowałam. Przyznaję, że też chciałam się dowiedzieć, co dalej się z nimi stało :D
S – jak SAMODYSCYPLINA
Czy „Tego jedynego” pisałaś codziennie w
określonych porach dnia? A może tworzyłaś ją spontanicznie, wtedy, kiedy akurat
miałaś na to czas?
„Ten Jedyny” to najszybciej napisana przeze mnie książka. Przy żadnej innej nie byłam tak regularna i zdyscyplinowana. Zadecydował o tym nie tylko krótki deadline, lecz również zobowiązania zawodowe oraz… pisanie pracy podyplomowej. Wówczas kończyłam też „Urszulę”, więc nagle okazało się, że muszę nauczyć się jeszcze lepiej żonglować czasem i połączyć wszystkie te rzeczy. Nie było to łatwe, zwłaszcza, że pracuję w systemie dwuzmianowym. Mimo to zakasałam rękawy i pisałam codziennie, choćby po kilka zdań. Promotor ocenił moją pracę podyplomową na 6 (choć wpisać mógł tylko 5), będę więc niepomiernie wzruszona i wdzięczna, jeśli czytelnicy równie wysoko ocenią „Tego Jedynego”, a później „Urszulę”. Sobie samej życzę powrotu do wspomnianej wyżej zadziwiającej samodyscypliny, by jak najszybciej pochwalić się Wam nową serią, którą właśnie tworzę.
Serdecznie zachęcam do polubienia
i śledzenia profilu autorki na Facebooku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz. ♥