Tytuł:
W rytmie passady
Autor:
Anna Dąbrowska
Wydawnictwo:
Zysk i S-ka
Ilość
stron: 392
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
Wyzwanie - Przeczytam tyle ile mam wzrostu + 2,4 cm
Są takie chwile w życiu czytelnika, że gdy natrafia na
okładkę książki, a następnie zapoznaje się z jej opisem to już wie, że po
prostu musi poznać tę historię.
Ja tak właśnie miałam z W rytmie passady – Anny Dąbrowskiej.
Kilka słów o autorce...
Anna Dąbrowska – Inowrocławiana. Żona i matka dwóch
synków. Od szkoły podstawowej marzyła o pisaniu, które jest jej największa
pasją. Na drugim miejscu kocha czytać raz słuchać rockowy zespół Thirty Seconds
To Mars. Debiutowała w 2015 roku powieścią Stalowe serce, wydaną
pod pseudonimem Laven Rose. Nakarmię Cię miłością z 2016 roku
ukazało się już pod jej własnym nazwiskiem. W przygotowaniu następna książka
Autorki. [Źródło: Opis na skrzydełku w książce W rytmie passady]
Kiedy tylko zobaczyłam zapowiedź na stronie
wydawnictwa, poczułam, że koniecznie muszę przeczytać tę książkę! Koniecznie...
Można powiedzieć, iż to było zauroczenie od pierwszego wejrzenia. Moje
oczy błyszczały, moje serce się radowało, a opis wywołał we mnie tyle emocji,
iż na moment zabrakło mi powietrza. Nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu
zasiądę i poznam treść W rytmie passady. Dni mijały powoli, a ja wciąż
myślałam o tej książce, wciąż, wciąż i wciąż... Anna Dąbrowska, każdego
kolejnego dnia kusiła na swoim profilu facebookowym czytelników zdjęciami,
zapowiedziami, przedsprzedażami. W końcu nastał ten dzień, kiedy książeczka trafiła
w moje dłonie, i już jestem po lekturze. Jeżeli jeszcze nie czytaliście, to
zazdroszczę Wam, że macie to jeszcze przed sobą! Mimo, że nie płakałam podczas
czytania, to jestem przekonana, iż nie niejeden czytelnik otrze łzę wzruszenia.
Jestem również przekonana, iż kiedyś zasiądę do tej lektury raz jeszcze, aby
dostrzec w innym świetle to co mi umknęło za pierwszym razem. Nim przejdę do
recenzowania tego co wydarzyło się w książce, to muszę jeszcze koniecznie
dodać, iż książka jest dla ludzi o mocnych nerwach. Na wstępie W rytmie
passady, powinna być adnotacja „czytasz na własną odpowiedzialność,
przygotuj się na wulkan emocji, na wzruszenie, i na silne wbicie w fotel”. Cały
czas jestem pod imponującym wrażeniem... Spektakularna książka, spektakularna historia.
No okej, już wystarczy tego wstępu, tymczasem zapraszam do zapoznania się z
treścią mojej recenzji!
Można powiedzieć, iż historia rozpoczyna
się „z przytupem”. Już na wstępie poznajemy Julitę Poll (główną
bohaterkę) i jej szaloną przyjaciółko – kuzynkę Olę Zawadzką. Dziewczyny
są przeciwieństwem. Julita jest nieśmiałą, skromną nastolatką i uczennicą
warszawskiego liceum. Mieszka z mamą. Nie chodzi na imprezy, a tym bardziej na
randki. Jest pośmiewiskiem wśród rówieśników. Zawsze trzyma się na uboczu. Czas
wolny spędza wśród książek, kolorowanek, a od pewnego czasu też na sali
treningowej, oczywiście za namową Olki. Już na początku lektury można
wywnioskować, iż Julita dźwiga ciężki bagaż doświadczeń, a jej przeszłość nie
należy do beztroskich. Demony przeszłość, nie dają o sobie tak łatwo zapomnieć.
Brzemię, które nosi każdego dnia przypomina jej o strasznych wydarzeniach,
które miały miejsce trzy lata temu. Co takiego wydarzyło się w życiu
dziewczyny, iż wciąż odczuwa paniczny strach, ból, wstyd, a każdy dotyk i
stresująca sytuacja powoduje, iż wstrząsają nią torsję? Prawdę zna tylko
Ola, a mama Julity musiała zadowolić się zupełnie innym przebiegiem tych
wydarzeń...
Julita i Ola uczęszczają dwa razy w
tygodniu na treningi tańca i fitnessu połączone z zumbą w starym magazynie.
Kiedy pewnego dnia spóźnione wpadają na sale treningową, coś im nie pasuje.
Zajęć nie prowadzi Karolina - ich stała trenerka, tylko
tajemniczy przystojniak - Kuba. Chłopak gdy tylko zobaczył Julitę na
sali, od razu swoją uwagę skierował właśnie na nią. Dziewczyna jednak nie ma
ochoty być jego obiektem westchnień, a tym bardziej nie ma ochoty zawierać
nowych znajomości. Aczkolwiek absolutnie nie zdaje sobie sprawy z tego, iż ta
dociekliwa obserwacja przez nowego instruktora, spowoduje pojawienie się w jej
życiu pewnego mężczyzny... Mianowicie Marcela Ruckiego – przystojnego,
dwudziestoośmioletniego nauczyciela tańców latynoamerykańskich.
Mężczyzna nie zawsze traktował swoje życie na poważnie, i nie zawsze podejmował
słuszne i właściwe decyzje... Kiedyś w jego życiu liczyła się spontaniczność.
Jednak kiedy dowiedział się, iż jego matka jest poważnie chora, zmienił się
diametralnie. Można powiedzieć, iż wydoroślał. Tak bardzo chciałby aby jego
mama wyzdrowiała. Aczkolwiek zdobycie pieniędzy na jej leczenie graniczy z
cudem... Jednak Kuba wpada na całkiem dobry pomysł. Wymyślił jak może pomóc
swojemu koledze w zdobyciu pieniędzy dla matki. Marcel musi tylko wystartować w
konkursie tańca z amatorką. A amatorką ma być właśnie Julita. Czy Julita zgodzi
się takie wyzwanie? Kizomba
to intymna i bliska gra dwóch ciał... Czy dziewczyna będzie w stanie pokonać
swoje lęki? Czy nauczy się tego tańca w trzy miesiące? Czy będzie potrafiła w
końcu komuś zaufać znieść jego dotyk? I czy wyzna mu prawdę o swojej
druzgocącej przeszłości? Jeżeli chcecie poznać odpowiedzi na te i inne pytania,
które już pewnie zrodziły się w Waszych głowach to koniecznie musicie
przeczytać całą książkę!
Fabuła może wydawać się Wam trochę banalna.
Dziewczyna z bagażem doświadczeń poznaje chłopaka, mają razem zatańczyć i
wygrać konkurs, aby matka chłopaka wyzdrowiała. Musze jednak przyznać, że w
tej książce, nic nie jest banalne. Cała fabuła odchodzi od schematu. Nie ma
przewidywalnych wątków. Nic nie jest takie, jakby wydawać się mogło. To co
Autorka robi z czytelnikiem nie mieści się w głowie! Czytając W rytmie
passady układałam sobie różne scenariusze, ale nic się nie sprawdziło. Wówczas
tak bardzo się ucieszyłam. Anna Dąbrowska, mówiąc trochę kolokwialnie
odwaliła kawał dobrej roboty! Ta książka, jest jeszcze lepsza od
poprzedniej, a co to dopiero będzie dalej...
Z każda kolejną stroną W rytmie passady byłam
zaintrygowana, zaciekawiona. Tak bardzo chciałam ją przeczytać szybko, aby
poznać zakończenie, ale były takie momenty, że po prostu musiałam odłożyć na
chwilę książkę, aby zaczerpnąć tchu. Mówię Wam, taka lawina emocji, na wszystkich
392 stronach… Bardzo sobie cenię styl pisania Anny
Dąbrowskiej. Autorka kapitalnie tworzy plastyczne opisy, a także z dużą
swobodną buduje rzetelne dialogi. Anna posługuję się również pięknym i bogatym
językiem. Rewelacyjnie stopniuje napięcie, a każdą stronę czyta się z niecierpliwością
i nieostającym zaciekawieniem.
***
Cieszę się, że Autorka ponownie postawiła
na dwutorowy przebieg wydarzeń. Za
pomocą takiego rozwiązania, bohaterowie odsłaniają przed czytelnikiem swoje
głęboko skrywane myśli i uczucia, i stają się czytelnikowi bliżsi. Zdecydowanie
jest to duży atut tej książki. Kolejnym plusem tej powieści, jest to, iż
Autorka w sposób autentyczny opisała traumę Julity. Tak bardzo się ucieszyłam, jak pojawił się taki fragment. Z zapartym
tchem śledziłam relacjonowana wydarzenia z przeszłości Julity. To co ją
spotkało, wywołało w mnie ogromny ból, smutek i rozpacz. Autorka w bardzo
wnikliwy sposób, przedstawiła ten fragment, nie bała się tego. Jestem
niezmiernie usatysfakcjonowana. Zdecydowanie podnosi to wartość książki.
Pewnie sobie myślicie, iż wnikliwy opis druzgocącej przeszłość Julity to
jedyny moment kiedy autorka mnie pozytywnie zaskoczyła, wywołała ciarki na moim
ciele, muszę Was wyprowadzić z błędu! Gdzieś tam podświadomie zdawałam sobie
jednak sprawę, iż zakończenie będzie jeszcze bardziej przygnębiające, ale to co
przygotowała dla czytelników Anna Dąbrowska „po drodze” to… No po prostu brak
mi słów! Coś niesamowitego. Wstrząs, szok, poruszenie i ogromne niedowierzanie…
***
W książce nie ma przypadkowym wątków, a emocje z niej
bijące są tak bardzo realistyczne. Autorka świetnie skonstruowała bohaterów, są rzeczywiści, barwni i
wyraziści. Ponadto imponujący jest również intensywnie skonstruowany wątek
miłosny, który nadaje powieści piękne barwy. Imponujący jest prolog,
imponujący jest punkt kulminacyjny, imponujące jest zakończenie. Ogólnie rzecz
ujmując – całość jest imponująca! Po skończonej lekturze długo jeszcze
trzymałam książkę w swoich objęciach, jakbym naprawdę wierzyła w to, iż jej
cały urok, czar i piękno po prostu we mnie wsiąknie i wtedy staniemy się
jednością. Ta książka pozostanie w moim serce na długie, długie lata... Anna
Dąbrowska tak mnie zaskoczyła, że po lekturze napisałam do niej i
zakomunikowałam jej, że przy najbliższej okazji ją uduszę za to co ze mną
zrobiła i za to co zrobiła z bohaterami. Epilog oczywiście powalił mnie na
kolana, wywołał ciarki na moim ciele, i dał tyle do myślenia...
Czy macie tak, że czasami po przeczytaniu jakiejś
książki, siedzicie jeszcze kilka chwil wbici w fotel, czy w kanapę, krzesło nie
poruszacie się i popadacie w zadumę, nostalgię? Brakuje Wam jakichkolwiek słów
i postanawiacie przeanalizować, to co przed chwilą zostało Wam opowiedziane?
Nie potraficie przejść do porządku dziennego, nie wiecie co ze sobą zrobić, bo
cały czas przeżywacie historie zawartą na stronach powieści, która wywołała w
Was wachlarz uczuć, niepowtarzalnych emocji? Jak tak właśnie miałam z W
rytmie passady. Historię Julity i Marcela po prostu przeżywa się całą sobą.
Przepraszam wszystkie wydarzenia, które
miały miejsce w książce przeżywa się całym sobą… Te emocje, które wywołuje w
czytelniku Autorka wpadają do naszego krwiobiegu i nie sposób się ich tak po
prostu pozbyć. Lektura godna podziwu, a satysfakcja oczywiście gwarantowana (ale
to już chyba pisałam prawda?) Książka rozdziera duszę, porusza do granic
możliwości i niszczy emocjonalnie. Kocham tę historię całym moim sercem.
Koniecznie musicie ją przeczytać, choćby się waliło i paliło.
W tym
miejscu chciałam jeszcze serdecznie podziękować Annie Dąbrowskiej, za
wymienienie mnie w podziękowaniach na ostatnich stronach W rytmie passady. To dla mnie ogromne wyróżnienie i zaszczyt.
Dziękuję
Aniu. 💕💕💕
Cudownie to ubrałaś w słowa,ja czytałam "w rytmie passady " w samochodzie w drodze z domu do domu, i powiem ze to bardzo ryzykowne było bo w połowie książki musiałam męża za kierownicą zmienić,jadąc uważałam na to co się wokół dzieje ale myślami byłam z Julita, po 300km wróciłam do czytania i to również było niebezpieczne bo z kolei mąż musiał się skupić na drodze ale niestety przez moje emocje w trakcie czytania nie był w stanie co chwila nie pytać mnie czy wszystko oke? Przezornie zabrałam pudło chusteczek i zanim doczytałam do końca było puste.
OdpowiedzUsuńAnia pisząc historię Julity zadbała o to byśmy się nie nudziły....
Dziękuję hej za to i niecierpliwością czekam na kolejną książkę Ani
💕💕
UsuńOch! Nigdy nie widziałam tej książki a tym bardziej autorka jest mi zupełnie nieznana. Mimo to chętnie przeczytałabym tą powieść ☺
OdpowiedzUsuńKoniecznie! 💕
UsuńBardzo fajne recenzje na pewno postaram się jedna z nich kupić :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! ♥
UsuńNie wiem jeszcze kiedy, ale na pewno ją przeczytam :D
OdpowiedzUsuń♥♥
UsuńDzisiaj do mnie dotarła.
OdpowiedzUsuńPo tym co u Ciebie przeczytałam moje serce krwawi, że będzie musiała poczekać na swoją kolej aż do soboty...
Szybko zleci! ♥
UsuńDzisiaj do mnie dotarła.
OdpowiedzUsuńPo tym co u Ciebie przeczytałam moje serce krwawi, że będzie musiała poczekać na swoją kolej aż do soboty...
Brzmi super! Może kiedyś zabiorę się za jej przeczytanie. ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto! ♥
UsuńNie pozostaje zatem nic innego jak wziąć się za przeczytanie :)
OdpowiedzUsuń♥
UsuńMoja paczka z tą książką chyba się gdzieś zgubiła bo czeka i czekam i nic.
OdpowiedzUsuńNa pewno przyjdzie! :)
UsuńSpektakularna historia, niebanalność wątków, przepiękna okładka. Nic, tylko czytać... O ile lubi się polskich autorów ;)
OdpowiedzUsuńWow naprawdę jestem ciekawa tej książki, przedstawiłaś ją w taki sposób, że najchętniej to chciałabym ją zacząć czytać w tej chwili, ale niestety jeszcze jej nie ma :( Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJeśli będę miała chwile wolnego czasu, to przeczytam na pewno! :)
OdpowiedzUsuńSkryta Książka
Jestem strasznie ciekawa tej książki :D Ja, która nie przepada za polskimi autorami :D Aczkolwiek przyznaję, że ostatnio moja wiara w nich powoli wraca :D
OdpowiedzUsuńZabookowany świat Pauli
Ja jestem po lekturze wcześniejszej książki Anny Dąbrowskiej. "W rytmie passady" przebiło "Nakarmię Cię miłością"?
OdpowiedzUsuńKINGA