środa, 5 czerwca 2019

AUTOR POD LUPĄ - Karolina Wójciak || WYWIAD











Serdecznie zapraszam na wywiad z Karoliną Wójciak, autorką m.in. książki „Nigdy nie wygrasz”, którą mój blog objął patronatem medialnym. Dziękuję Karolinie za udział w moim cyklu!

Może na początku opowiesz Nam coś o sobie. Kim jest Karolina Wójciak.
Wiesz, że to pytanie zajęło mi najwięcej czasu? Zastanawiałam się jak głęboko wejść w temat. Czy pisać jaka jestem i co lubię, czy uciec się do typowego: matka, żona, kobieta, fotografka i pisarka. Ja jednak nie lubię etykiet i chowania się pod nazwą. Jakąkolwiek. Postaram się jednak w miarę zwięźle przedstawić moją osobę. Mieszkam w Vancouver, gdzie pracuję jako fotograf. Tryb tej pracy pozwala mi na pisanie prawie bez ograniczeń, więc udało mi się połączyć dwie pasje bez konieczności rezygnowania z czegoś. Poza tym mam dwoje dzieci (choć powinnam pisać czworo – bo mąż i pies, to prawie jak dzieci). Z ciekawostek - jestem psiarką i blacharką 😊

Jak to się stało, że postanowiłaś pisać książki? Czy zawsze marzyłaś o pisaniu, czy sprawił to jakiś zbieg życiowych okoliczności?
Pierwszą książkę napisałam w liceum, czyli 19 lat temu. Pewnie gdybym ją dzisiaj przeczytała, to śmiałabym się w głos. Zawsze jednak lubiłam pisanie, a tak na serio moja przygoda z książkami zaczęła się w 2012 roku.

Co było dla Ciebie główną inspiracją do napisania powieści „Nigdy nie wygrasz”?
W mojej rodzinie krąży taka legenda, że ktoś z nas wygra duże pieniądze. Słyszałam to wielokrotnie. Mnie samą zachęcano do grania, bo przecież skoro ja nie gram, a do tej pory nikt nie wygrał, to może to jestem właśnie ja. Zawsze się śmiałam mówiąc, że poczekam aż kumulacja będzie wielomilionowa, żeby nie tracić czasu i pieniędzy na te małe wygrane. Któregoś razu dowiedziałam się, że tu, w Kanadzie, wygrał Indianin (o nich mogłabym też napisać książkę, bo to największe rozczarowanie jeśli chodzi o wyobrażenie Ameryki). Komentarze pod postem ze zdjęciem, na którym trzymał wielki czek, sprawiły, że zaczęłam się nad tym zastanawiać. Tak się zrodził pomysł.

„Nigdy nie wygrasz” to Twoja czwarta książka, która z nich jest Twoja ulubioną? Do której masz największy sentyment?
Każda z nich jest inna, więc ciężko mi powiedzieć czy któraś jest ulubiona. Ja je wszystkie lubię 😊 a serio, największy sentyment mam do Darka. Do postaci z książki Nigdy nie wygrasz. Nie chcę zdradzać czemu, bo to ważny element fabuły, ale jego historia wyciskała mi łzy pisząc.

Czy w „Nigdy nie wygrasz” pojawiły się elementy z prawdziwego życia?
Żadna książka nie jest o mnie, ale zawiera mnie. To jak odbieram świat, co mnie porusza i jakie mam interakcje z ludźmi przemycam do książek. Jestem obserwatorką, taką złodziejką chwil, które podpatrzone czy zasłyszane ewoluują w sceny, bohaterów, czy fabułę.

Czy postać któregoś z bohaterów była inspirowana prawdziwą osobą?
Nie. Kiedy piszę, staram się by każda postać dostała swój charakter. Tworzę bohaterów tak, by nie przypominali nikogo, kogo znam osobiście, ale by byli wiarygodni. Wyobrażam sobie to, jak taka osoba zareaguje na wydarzenia w jej fikcyjnym życiu, jak będzie odnosić się do innych, a potem przelewam to na papier.

Co podczas pisania „Nigdy nie wygrasz” sprawiało Ci największą trudność?
Losy Majki. Jej historia jest bardzo trudna. Nie poznajemy jej w momencie wygrania pieniędzy. Tylko wcześniej, po to, by móc skontrastować to jak wyglądało jej życie przed i po wygranej.

„Nigdy nie wygrasz” to Twoja pierwsza książka wydana w tradycyjny sposób (dzięki współpracy z Wydawnictwem NIEzwykłe). Co Cię najbardziej zaskoczyło w całym procesie wydawniczym?
Sądzę, że przy czwartej pozycji coraz mniej mnie zaskakuje, jeśli w ogóle. Najtrudniej było oczywiście na początku. Teraz, dzięki wydawnictwu mam ogromną pomoc, ale nie nazwałabym tego zaskoczeniem. Na tym polega tradycyjne wydawanie, że dużą część pracy wykonuje Wydawca, a autor może skupić się na czymś innym, czytaj - pisaniu. Natomiast co mogę pochwalić to bardzo dobrą komunikację i współpracę. Wydawca konsultuje ze mną prawie każdy aspekt, co jest dla mnie niezwykle ważne, bo traktuję każdą książkę jak moje dziecko i nie byłabym w stanie oddać manuskryptu i nie mieć wpływu na okładkę, skład czy inne drobnostki. Konsultujemy wszystko, więc jestem za to bardzo wdzięczna.

Ile czasu zajęło Ci napisanie „Nigdy nie wygrasz”?
Bardzo szybko. Ta książka pisała się sama. Mniej niż dwa miesiące.

Jak Twoi bliscy zareagowali na wieść o wydaniu „Nigdy nie wygrasz”?
Przy czwartej książce, to już tylko pytają kiedy następna 😊

Jak Ci się udaje się pogodzić pisanie książek z codziennymi obowiązkami – pracą, domem, macierzyństwem?
Pracuję z domu, a że jestem sobie sama szefem, to mogę zarządzać czasem tak jak mi wygodnie. Gdy nie mam weny, edytuję sumiennie zdjęcia, a gdy pojawia się wena, wtedy siedzę i piszę jak szalona po kilka godzin dziennie, a kliencie czekają na galerie. W Vancouver szkoła trwa codziennie do 2:50, więc tego czasu bez dzieci mam całkiem sporo. Potem wiadomo, obowiązki, a na koniec dnia, kiedy wszyscy idą spać, nadchodzi ulubiona pora każdego pisarza – czarna noc 😊

Czy pisząc książkę, wiesz od razu, co się wydarzy, czy piszesz raczej spontanicznie?
Wiem mniej więcej jaki będzie przebieg akcji i jaki będzie koniec. Natomiast po drodze czasami bohater czy wydarzenia wymyka mi się spod kontroli i wędruje gdzieś, gdzie się nie zapuściłam w mojej wyobraźni. Dzięki temu te wydarzenia są lepsze, bo pozwalam sobie na swobodę, a nie dążę do obranego planu.

Co Cię motywuje do pisania?
Mnie nie trzeba motywować do pisania 😊 jeśli mam pomysł i czas to od razu siadam i piszę, bo… to dla mnie jak w tym sonecie Mickiewicz „wpłynąłem na suchego przestwór oceanu”, a ten ocean to moje myśli, na początku to pustka, a potem zaczyna się burza, szkwał, w którym żegluję tam gdzie mnie tylko wyobraźnia poniesie. Pisanie to niesamowicie skomplikowany proces, z jednej strony daje kopa, szczęście, przyjemność, a z drugiej męczy i jak pijawka wysysa energię. Piszę o tym trochę jak o uzależnieniu, ale może tak właśnie jest?

Jakich autorów czytasz na co dzień?
Staram się być dość uniwersalna i czytać przeróżne gatunki. Zwykle mam trzy, cztery pozycje, które czytam jednocześnie. Jest to zawsze audiobook, bo kiedy edytuję zdjęcia nie potrafię siedzieć w ciszy, mam też książkę po angielsku i książkę po polsku. Często jedna jest łatwą literaturą, a druga bardziej stymulującą. Pozycje z mojego ostatniego tygodnia: Daisy Jones and The Six (audiobook), Baśniarz (ebook), Philippa Gregory (którą uwielbiam) (audiobook - dość trudny ze względu na słownictwo) i Pryncypium Melissy, które było moją pierwszą książką s-f z romansem w tle – bardzo udaną zresztą!


Jak uważasz, co się składa na dobrą literacką historię?
Kiedyś rozmawiałam z autorką tutaj u siebie w Kanadzie i ona stwierdziła, że dobra historia to taka, której jeszcze nie było. Wydaje mi się jednak, że to dość trudne by za każdym razem trafić na nowy, dziewiczy temat. Zatem uważam, że trzeba stworzyć historię i tak pokierować akcją, która zaciekawi czytelnika od pierwszej strony i nie pozwoli mu odłożyć książki - nawet jeśli czytał coś podobnego.

Czy są w Twoim życiu momenty zwątpienia, chwile kiedy absolutnie brakuje Ci weny? Jeśli tak, to jak sobie wtedy  radzisz?
Oczywiście! Mam kilka niedokończonych tekstów, dlatego, że popadłam w impas. Książka przestała się pisać, a ja nigdy nie robię siłowych rozwiązań. Jeśli mi nie sprawia frajdy pisanie, czytelnikowi nie sprawi frajdy czytanie. Porzucam więc taki tekst i czeka na moment, w którym do niego wrócę i go dokończę. Niektóre, po czasie, udaje mi się dopisać do końca, a niektóre zostają rozgrzebane jak plac budowy upadłego developera. Jeśli zaś piszę i mam chwilowy dylemat jak dalej pociągnąć akcję i potrzebuję tylko chwili dystansu, by obmyślać najlepsze możliwe rozwiązanie, to zabieram psa na spacer i uciekam do lasu. W mojej głowie wtedy dymi.

Jak wyglądają Twoje plany wydawnicze? Czy masz już może gotową kolejną powieść?
Powieści mam w tej chwili 12, z czego tylko 4 wydane. Także materiału to ja mam na kilka lat, a poza tym cały czas coś piszę. Od czerwca oddaję kolejną książkę do korekty – choć nadal nie zdecydowałam którą. Chcę jednak zobaczyć jak czytelnicy zareagują na Nigdy nie wygrasz. Być może teraz wydam coś ciut lżejszego i mniej mrocznego. Tak dla równowagi.

Jakbyś zachęciła czytelników do sięgnięcia po „Nigdy nie wygrasz”?
Każdy z nas zadaje sobie pytanie co by zrobił gdyby wygrał. Jak zmieniłoby się nasze życie. Wiemy, co byśmy zrobili. Mamy jakieś wyobrażenia, a tak naprawdę życie pisze swoje scenariusze. Ta historia to taka gorzka prawda o człowieku. O jego słabościach i o tym jak łatwo ulega emocjom – niekoniecznie tym dobrym.  
  
Karolina Wójciak na Facebooku 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz. ♥