wtorek, 9 czerwca 2020

AUTOR POD LUPĄ - Julia Gambrot || WYWIAD



Już jutro premiera książki "Liliowe opium". Z tej okazji serdecznie zapraszam Was na wywiad z Julią Gambrot.

Cieszę się, że mogę z Panią porozmawiać z okazji jutrzejszej premiery książki „Liliowe opium”Może na początku opowie Nam Pani coś o sobie. Kim jest Julia Gambrot?
Julia Gambrot jest jak moje alter ego, jak furtka do świata marzeń, do którego uciekam, by móc chociaż na chwilę odpocząć od szarej codzienności. Daje mi swobodę pisania o swoich uczuciach, przemyśleniach, o czymś co w literaturze nazywa się Weltschmerz (ból świata). Poza tym Julia Gambrot jest marzycielką, idealistką, romantyczką i uwielbia puszczać wodze fantazji. Zdecydowałam się tworzyć pod pseudonimem, gdyż jako lekarz nie chciałam, aby pisarstwo zmieszało się z moim życiem zawodowym. W mojej pracy, którą także kocham, postanowiłam pozostać profesjonalistką. Pseudonim, który wybrałam nie jest przypadkowy, bo tak nazywała się moja prababcia. Nigdy nie miałam okazji jej poznać, zmarła w czasie wojny. Z opowiadań wiem, że była niepiśmienną, prostą kobietą, która po śmierci męża samotnie wychowywała swoje dzieci, pracując w piekarni. Była bardzo biedna i chociaż codziennie piekła bułki, sama z rodziną jadała jedynie czarny chleb, bo tylko na taki było ich stać. Jej największym pragnieniem było, aby jej dzieci zdobyły wykształcenie. Cieszę się, że jej marzenie, chociaż o tym nie wie, spełniło się w kolejnych pokoleniach.

Jak to się stało, że postanowiła Pani pisać książki? Czy zawsze marzyła Pani o pisaniu?
Pisarstwo zawsze nosiłam w sercu i chociaż zabrzmiało to pewnie bardzo patetycznie, tak to właśnie odczuwam. Nigdy nie powiedziałabym, że pisarz to zawód, tak samo, jak, że pisarstwa można się nauczyć, bo jest to dla mnie forma sztuki, którą trzeba przede wszystkim poczuć. Żaden pisarz nie istnieje bez czytelników, bo to przecież dla nich tworzy, to z nimi pragnie dzielić swoje emocje i przeżycia. Współczesny czytelnik jest bardzo wymagający, na dodatek dysponuje małą ilością wolnego czasu, więc gdy ktoś sięga po moje powieści, czuję się wyróżniona. Jednocześnie pojawia się obawa, czy sprostam jego oczekiwaniom. Nie da się wszystkich zadowolić i nie jest to moim zamiarem, bo każdy ma inne upodobania. Czasem spada na mnie krytyka, za którą o ile jest konstruktywna, także jestem wdzięczna. Chciałabym doskonalić swój warsztat. O zostaniu pisarzem marzyłam odkąd pamiętam, ale zawsze chciałam, by pisarstwo było połączone z moją drugą pasją, czyli medycyną. Postanowiłam zostać lekarzem mając trzy lata i nigdy, nawet na chwilę nie zmieniłam zdania. Udało mi się spełnić oba pragnienia.

Co było dla Pani główną inspiracją do napisania powieści „Liliowe opium”?
"Liliowe opium" jest kolejną książką z zaplanowanego przeze mnie cyklu. Z założenia stanowi jednak niezależną całość, więc, gdy czytelnik sięgnie po nią jako pierwszą, nie odczuje, że coś mu umknęło. Przeplatają się w nim losy czterech kobiet, pierwszych lekarek. Moi główni bohaterowie są całkowicie fikcyjni, bo chciałam mieć pełną swobodę w kreowaniu ich charakterów, wyglądu, czy losów. W tle pojawiają się jednak prawdziwe postacie historyczne, znane w medycznym świecie, takie jak Alois Alzheimer, Albert Neisser, czy Jacob Blumberg. Inspiracją w tworzeniu są dla mnie zasłyszane historie, które często stanowią motyw przewodni. Jest on oczywiście zmieniany przeze mnie i dopasowywany na potrzeby książki. Nie można powiedzieć, aby którykolwiek opisany przeze mnie wątek wydarzył się gdzieś naprawdę. Staram się wręcz unikać takich podobieństw. Chciałabym zaskoczyć moich czytelników, stworzyć coś niepowtarzalnego. Mam nadzieje, że tym razem mi się to udało. Pisarstwo jest też formą dialogu pisarza i czytelników, bo czytając opinie o mojej książce dostaję odpowiedź jak została wśród nich odebrana. To też dla mnie wskazówki jak pisać coraz lepiej.

Czy w „Liliowe opium” pojawiają się elementy z prawdziwego życia?
Tak jak wspomniałam z prawdziwego życia biorę zawsze motywy, na podstawie których kreuję własną fabułę. Chciałabym, aby czytelnik, czytając moje powieści odnajdywał w nich cząstkę siebie i elementy ze swojego życia. To bardzo zbliża pisarza i jego odbiorców. Powoduje też, że książka zaczyna żyć swoim życiem.

Główna bohaterka Pani powieści - Lilia von Schiller jest chirurgiem i interesuje się medycyną. Czy trudno było Pani stworzyć postać młodej lekarki?
Stworzenie postaci Lilii von Schiller przyszło mi z łatwością. Jej losy są bardzo burzliwe, pełne zwrotów, toczą się często po krętych i wyboistych drogach, daleko odbiegając od schematu. Nie raz musi dokonywać dramatycznych wyborów, innym razem to bezwzględne życie podejmuje za nią decyzje. Bohaterka stała mi się tak bliska, być może dlatego, że moja droga do tego, co osiągnęłam i mam obecnie także nie należała do najłatwiejszych. W najtrudniejszych momentach, z jakimi przyszło mi się zmierzyć, powstało wiele moich refleksji, które wplotłam w wypowiedzi bohaterów. Mam nadzieję, że moja powieść stanie się przez to bardziej autentyczna dla czytelnika.

Co podczas pisania „Liliowe opium” sprawiało Pani największą trudność?
Największą trudność, ale zarazem przyjemność stanowiło dla mnie dotarcie do materiałów źródłowych i poszukiwanie potrzebnych do akcji książki informacji. Chciałam przez chwilę móc oddychać tym samym powietrzem, którym oddychali ludzie ponad sto lat temu, spojrzeć na istniejący wówczas świat ich oczami, poczuć smaki i zapachy tamtej epoki, aby móc zabrać czytelnika w wyjątkową podróż w czasie. Zgłębiałam obyczaje i życie codzienne z tamtego okresu, zaznajomiłam się ze sztuką kulinarną, historią mody, meblarstwa, a nawet perfum. Nie mówiąc już o wątku medycznym, który poznawałam dzięki gazetom lekarskim. Przedstawione przeze mnie przypadki i sposoby ich leczenia wydarzyły się naprawdę. Podobnie jak autentyczna jest część bohaterów, dobrze znana z historii medycyny. Akcja ,,Liliowego opium” toczy się w okresie tak zwanej Wielkiej Wojny, gdyż ludzkość nie przypuszczała nawet w najgorszych snach, że niebawem świat spłynie ponownie krwią. Musiałam więc zgłębić szczegółowo historię i to nie tylko względem tego, gdzie miały miejsce poszczególne bitwy, ale przede wszystkim opisać wojnę we wszystkich jej wymiarach, również tych najokrutniejszych. Sięgnęłam po pamiętniki z tamtych trudnych czasów, nie raz pisane w okopach przez żołnierzy, będących naocznymi świadkami śmierci, gwałtów, doświadczających chorób i głodu. Te dokumenty były dla mnie wyjątkowo przerażające. Ciężko było mi się czasem otrząsnąć po ich przeczytaniu. I chyba ta część dotarcia do źródeł była dla mnie najtrudniejsza...

[źródło]

"Liliowe opium” liczy ponad 600 stron! Ile czasu zajęło Pani napisanie niniejszej publikacji?
Książkę pisałam przez ponad rok, ale pomysł na jej powstanie narodził się o wiele wcześniej w mojej głowie. Nie planowałam, aby powieść była aż tak obszerna, ale okazało się, że gdy opisałam wszystko co zamierzałam, powstała prawdziwa, jak to potocznie mówi się ,,cegła”. Mam nadzieję jednak, że jej grubość będzie jedynie zaletą dla moich czytelników, którzy dadzą się ponieść burzliwej i pełnej zwrotów akcji ,,Liliowego opium”!

Jak Pani bliscy zareagowali na informację o wydaniu kolejnej książki?
Moi bliscy zarówno Rodzina, jak i Przyjaciele są zawsze bardzo blisko mnie, tym samym doskonale znają moje plany i mnie w tym wspierają. Już po wydaniu ,,Różanego eteru” wiedzieli więc, że to nie będzie koniec. Często dopytywali mnie z niecierpliwością, kiedy będą w mogli przeczytać dalsze losy wykreowanych przeze mnie bohaterek. Nigdy jednak nie domagali się, aby uchyliła wcześniej rąbka tajemnicy. Nie ukrywam, że część moich bohaterów nosi cechy ludzi, których kocham, albo podziwiam.

Czy pisząc „Liliowe opium” wiedziała Pani od razu, co się wydarzy, czy pisała Pani spontanicznie?
Pisząc zawsze mam pewien plan, tak jakby drabinę, po której się wspinam, ale odstępy pomiędzy jej poszczególnymi szczeblami wypełniam spontanicznie. Co ciekawe nie zdarzyło mi się do tej pory usuwać, ani zmieniać fabuły napisanych wcześniej rozdziałów. Czasem jednak bywało, że zmieniałam w ostatniej chwili imię, któregoś z bohaterów, bo nagle przestawało mi pasować do wykreowanej przeze mnie postaci, albo znalazłam inne, moim zdaniem bardziej pasujące. Nadawanie imion bohaterom jest chyba jednym z najprzyjemniejszych momentów w życiu pisarza. To tak jakby stworzył nowe życie. Nikt w momencie pisania nie wie jak potoczą się losy wykreowanej postaci. Czy utonie nieznana w oceanie tworzonej literatury, czy przejdzie na zawsze do jej kanonu lub stanie się elementem pop-kultury.

Jak wyglądało Pani otoczenie podczas tworzenia kolejnych stron książki? Co lubiła Pani mieć obok siebie, co Pani przeszkadzało?
Najbardziej lubię tworzyć, gdy towarzyszy mi muzyka i bezwzględnie kawa. Najlepiej w dużym kubku, aby się szybko nie skończyła. Często na moich kolanach pojawiają się natychmiast moje koty, rozkosznie mrucząc. Najbardziej sprzyjająca aurę do pisania tworzą dla mnie deszczowe, zimne i mgliste dni. Nie potrafię powiedzieć dlaczego, być może wówczas budzi się we mnie jakaś nostalgia, która daje mi siłę do pisania. Lubię wówczas wstać bardzo wcześnie rano, gdy inni jeszcze śpią. Słoneczne dni wolę spędzać z moimi najbliższymi, ciesząc się każdą daną nam chwilą.

[źródło]

Jak udało się Pani pogodzić pisanie książki z codziennymi obowiązkami?
Miałam wielkie szczęście pisać ,,Liliowe opium” w trakcie przebywania na urlopie macierzyńskim. Zajmowałam się więc jedynie moją córeczką i pisaniem. Dodatkowo niezwykle inspirującą i sprzyjającą okolicznością był fakt, że mój kochany mąż dostał akurat pracę na wyspie Sylt na Morzu Północnym. Magiczna aura, wieczna mgła, niezwykle silny wiatr i surowy, zimowy krajobraz wyspy, na której są praktycznie tylko wzgórza porośnięte krzewami dzikiej róży, działały na mnie niezwykle inspirująco. A dodatkowo codziennie mogłam planować akcję w czasie spaceru po plaży, słuchając szumu fal. To jeden z najpiękniejszych okresów w moim życiu i spełniłam wówczas jedno z moich marzeń, aby zamieszkać nad morzem.

Czy podczas pisania „Liliowe opium” pojawiły się momenty zwątpienia, chwile kiedy absolutnie brakowało Pani weny? Jeśli tak, to jak sobie Pani wtedy poradziła?
To się chyba nigdy nie zdarzyło. Może dlatego, że szkielet powieści był już przeze mnie zaplanowany, pozostało jedynie dobrać brakujące szczegóły. Siadałam do pisania tylko wówczas, gdy miałam ochotę. Była to dla mnie przede wszystkim wspaniała zabawa, bo to tak jakbym mogła nagle zacząć żyć innym, nowym życiem, którym były losy kreowanej przeze mnie bohaterki. Miałam wrażenie, że naprawdę chodzę w jej butach i patrzę na świat jej oczami. Mam nadzieje, że odczucie to udzieli się również moim czytelnikom.

Jak wyglądają Pani plany wydawnicze? Czy ma już może Pani gotową kolejną powieść?
Chciałabym dokończyć cykl o pierwszych kobietach-lekarkach, który miałby się skończyć wraz z końcem II wojny światowej. Każda kolejna część w założeniu jest narracją kolejnej z bohaterek, a tytuł połączeniem jej kwiecistego imienia i medycyny. Ale nie byłabym sobą, gdyby w mojej głowie nie powstawały nowe pomysły na kolejne książki, bo tak było odkąd tylko sięgnę pamięcią. Moją pierwszą książkę, której nigdy nie ukończyłam zaczęłam pisać w wieku 10 lat, a będąc jeszcze młodsza uwielbiałam wymyślałam rozmaite opowieści, szukając grona słuchaczy. Najczęściej najbardziej inspirujący w mojej twórczości są dla mnie inni ludzie, ich historie, emocje. Uwielbiam słuchać, bo każdy ma w sobie jakąś mądrość, którą może przekazać innym.

Jakby Pani zachęciła czytelników Nie oceniam po okładkach do sięgnięcia po Liliowe opium”?
,,Liliowe opium” moim zdaniem to wspaniale przygotowana i wysmakowana uczta dla czytelnika. W powieści jest motyw zbrodni, rodzinnych tajemnic, intrygi, szaleństwo, namiętność i oczywiście miłość. Myślę, że w tym koktajlu uczuć i wielu splatających się ze sobą wątków, każdy znajdzie coś dla siebie. Do tego wszystko rozgrywa się na starannie przygotowanym tle historycznym, gdzie w bólach rodzi się współczesna medycyna oraz toczy się I wojna światowa i to nie taka jaką znamy z lekcji historii, ale widziana oczami zwykłego, szarego człowieka. Myślę, że książka ma wszystko co potrzeba, aby ją wręcz pochłonąć. :-)

Serdecznie dziękuję za rozmowę! 
Macie w planach "Liliowe opium"?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz. ♥