"Do
jutra w Amsterdamie" - Agnieszka Zakrzewska
Jeden
telefon i całe dotychczasowe życie bezrobotnej dziennikarki
Agnieszki zmienia się diametralnie.
Kobieta
nie zastanawia się zbyt długo, kiedy otrzymuje propozycję od
swojej siostry Julii, aby zastąpić ją na kilka miesięcy w pracy w
Holandii. Cóż może być trudnego w sprzątaniu posiadłości
niezwykle zamożnych ludzi? Wydawać by się mogło, że nic, ale
bez znajomości języka, zwyczajów i obyczajów panujących w
Holandii może być ciężko. Mimo wszystko kobieta godzi się na
pomysł siostry, pakuje walizki i wyrusza w podróż życia.
Kiedy
Agnieszka dociera do celu dostrzega, że nigdzie nie ma jej siostry. Zdezorientowana i zagubiona nie ma pojęcia co robić. Z odsieczą
przybywa czarnoskóry przyjaciel Julii – Prosper, który podejmuję się roli przewodnika dla Agnieszki po holenderskiej rzeczywistości.
Z
każdym kolejnym dniem główna bohaterka coraz bardziej przyzwyczaja się do
rytuałów panujących w Holandii, nawiązuje nowe znajomości oraz z
zaangażowaniem oddaje się pracy w rezydencjach Holendrów. Z czasem
poznaje również mężczyznę będącego idealnym kandydatem do
stworzenia trwałego i pięknego związku. Czy aby na pewno Jeroen
Hellendoorn będzie tym jedynym? A co się stało z Julią? Dlaczego
siostra jeszcze nie wraca? Co jeszcze spotka Agnieszkę w kraju
tulipanów?
"Miłość jest najpiękniejszym darem, jaki dostajemy od losu”.
Takie debiuty to ja uwielbiam! Nie spodziewałam się, że historia ta, w tak szybkim tempie skradnie moje serce. Agnieszka Zakrzewska oddaje w ręce czytelników niesamowicie intrygującą, piękną, mądrą i niezapomnianą historię. Bardzo mi się podobało, iż oprócz tego, że autorka skupiła się na losach głównej bohaterki i jej próbie odnalezienia się w zupełnie obcym kraju, to także w całość wkomponowała ciekawostki na temat obyczajów i zwyczajów panujących w Holandii. Dzięki temu czytelnik ma możliwość bliżej poznać ten kraj, to w jaki sposób ludzie tam żyją, jak celebrują chwile, co lubią i jak spędzają czas.
Autorka karmi naszą wyobraźnię niesamowitymi holenderskimi widokami, opisami kanałów, wysp, ulicy i wszelkich zakątków Amsterdamu. Kilkukrotnie miałam wrażenie jakbym wraz z Agnieszką spacerowała ulicami stolicy Królestwa Niderlandów. Muszę przyznać, iż chłonęłam niczym gąbka wodę bajeczny klimat tej historii, aż nie chciało mi się jej kończyć!
Pośród wątku miłosnego, jak i emigracji autorka poruszyła bardzo ważny temat jakim jest nienawiść do czarnoskórych i agresja z nią związana. Nie od dziś wiadomo, że ludzie są mało tolerancyjni. Sądzę jednak, iż mimo wszystko nie powinno się piętnować osób, które między innymi mają inny kolor skóry. Tak naprawdę tolerancji powinniśmy uczuć już od najmłodszych lat i pamiętać o tym, że inny nie oznacza gorszy. Każdy ma prawo do szczęścia i miłości, bez względu na pochodzenie, kolor skóry czy orientacje seksualną. Cieszę się, że autorka poruszyła wątek rasizmu w swojej powieści.
Nienaganna, niejednoznaczna i ciekawa kreacja bohaterów daje poczucie odbiorcy, że postaci przewijające się przez karty niniejszej historii mogłyby żyć wśród nas. Agnieszka zyskuję sympatię czytelnika już od pierwszy stron, a towarzyszenie w jej perypetiach do ostatniego zdania było niesamowitą przygodą! Cały czas jej kibicowałam i mocno wierzyłam w to, iż w końcu odnajdzie szczęście i spokój. Czy tak się stało? O tym musicie już przekonać się sami.
"Do jutra w Amsterdamie" to historia, która przyozdobiona jest humorem, wątkiem miłosnym, ale także porusza temat ważne i istotne. Skłania do refleksji i zastanowienia się, jakbyśmy my sami zachowali się danej sytuacji. Zakończenie powoduje pustkę i ogromną ochotę na więcej! Na szczęście jest już drugi tom, także można czytać na jednym wdechu! Serdecznie polecam!
Za możliwość przeczytania książki
serdecznie dziękuję autorce!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz. ♥