Tytuł: Dwadzieścia minut do szczęścia
Autor: Katarzyna Mak
Wydawnictwo: NOVAE RES
Ilość stron: 189
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
Dwadzieścia minut do szczęścia to debiutancka książka Katarzyna Mak, opowiadająca historię
dwudziestoczteroletniej Michaliny Zawadzkiej. Dziewczyna właśnie kończy studia
z agrobiznesu. Do upragnionego dyplomu i co za tym idzie wymarzonej pracy,
pozostała jej tylko do zaliczenie praktyka w ekologicznym gospodarstwie rolnym. Już pierwszego dnia podczas odbywania praktyk, wszystko idzie nie
po jej myśli. Dodatkowo gęstą atmosferę podsyca gburowaty szef - Mikołaj.
Jednak Michalina nie podejrzewa, iż wyjazd na wieś odmieni jej życie
diametralnie...
Dwadzieścia
minut do szczęścia to bardzo lekka, przyjemna, życiowa oraz
nieprzekoloryzowana historia. Sądzę iż, jak na debiutancką historię wypada
zadowalająco. Niemniej jednak szkoda, iż niektóre wątki nie zostały dłużej
poprowadzone, wówczas akcja z pewnością byłaby jeszcze bardziej intrygująca i
frapująca odbiorcę i co za tym idzie, książka zyskałaby na objętości. Ale
pamiętajmy o tym, iż małe jest piękne.
Sądzę,
iż dużym plusem tej publikacji jest kreacja bohaterów. Każda postać
przewijająca się przez karty debiutu Katarzyny Mak, jest wyrazista, inna,
wyróżniająca się na tle pozostałych. Każdy z bohaterów również ujmuje nas
swoimi wadami i zaletami.
Na uwagę zasługuje również język jakim operuje Katarzyna Mak. Jest lekko, plastycznie
i dość dynamicznie. A dzięki plastycznym opisom, bez problemu możemy sobie
wyobrazić wiejskie otoczenie. W związku z tym, iż całość
nie razi czytelnika swoją objętość, w rezultacie książkę czyta się bardzo
szybko. Nie znajdziemy tutaj również nadprogramowej treści, jednak jak
nadmieniałam na początku, szkoda, iż niektóre z wątków, nie zostały dużej
poprowadzone. Mimo to jest usatysfakcjonowana. To bardzo lekka i przyjemna
historia. Polecam wszystkim zainteresowanym.
Za
możliwość przeczytania książki i jej patronowania serdecznie dziękuję Autorce
oraz Wydawnictwu Novae Res.
Interesująca książka. Myślę, że mogłaby mi się spodobać.
OdpowiedzUsuńNiestety, boję się tak cienkich książek. Kilka razy już się na takowych sparzyłam, ponieważ wątki były nierozbudowane, a bohaterowie potraktowani bardzo płytko. Z Twojej recenzji wnioskuję, że w przypadku tej książki może być podobnie.
OdpowiedzUsuńJak tylko będę miała okazję, na pewno sięgnę po tę książkę. Gratuluję patronatu.:)
OdpowiedzUsuńLubię kiedy wątki miłosne są lekkie i nieprzesadzone :) Będę miała tę powieść na uwadze :)
OdpowiedzUsuńKonie na okładce zawsze przyciągają mój wzrok, ale... widzę, że to nie jest główna tematyka książki :c
OdpowiedzUsuńKonie na okładce zawsze przyciągają mój wzrok, ale... widzę, że to nie jest główna tematyka książki :c
OdpowiedzUsuńLubię takie lekkie książki, więc chętnie przeczytam. ;)
OdpowiedzUsuńChciałabym to przeczytać, ale nie wiem czy będzie mi dane :(
OdpowiedzUsuńMoże w wolnej chwili... teraz mam ciekawsze książki na oku.
OdpowiedzUsuńGratuluję patronatu! Książka zapowiada się ciekawie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, ifeelonlyapathy.blogspot.com
Zgadzam się z Twoją recenzją. Autorka ma potencjał i wierzę, że jeszcze pokaże na co ją stać :)
OdpowiedzUsuńJuż ze względu na samą okładkę bym ją przeczytała ;)
OdpowiedzUsuńTematyka ciekawa, myślę, że to coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś dam szansę temu debiutowi, nie mówię nie ;)
OdpowiedzUsuńMyślisz że zdążę jeszcze napisać list do Świętego Mikołaja? Może dojdzie... bo inaczej zbankrutuje w tym miesiącu jeszcze na grubo przed świętami ;)
OdpowiedzUsuń