To już dzisiaj! Oficjalna premiera książki "Jedyne takie miejsce" autorstwa Klaudii Bianek, którą mój blog objął patronatem
medialnym. Serdecznie zapraszam Was na wywiad z autorką! Serdecznie
dziękuję Klaudii za udział w moim cyklu!
Może na początku opowiesz Nam coś o sobie. Kim jest Klaudia Bianek?
Klaudia Bianek jest przede
wszystkim żoną i matką czterech najcudowniejszy kocich córek. Jest też weganką
od czterech lat, mieszkanką małej wsi w województwie Wielkopolskim i wielką
miłośniczką parzonej kawy oraz zielonej herbaty. Och! No i ogromną fanką
zespołu Daughtry! O tym nie można zapomnieć.
Jeszcze nie tak dawno prowadziłaś bloga – Porozmawiajmy o książkach, czy planujesz jeszcze kiedyś recenzować książki?
Myślę, że do takiego typowego
recenzowania książek na blogu już nie wrócę, aczkolwiek chciałabym polecać moim
czytelnikom dobre książki, które sama przeczytam. Lubię dzielić się emocjami po
przeczytanej lekturze i raczej nigdy sobie tego nie odmówię, aczkolwiek na blogowanie nie mam już po prostu czasu.
Jak to się stało, że postanowiłaś pisać książki? Czy zawsze marzyłaś o pisaniu, czy sprawił to jakiś zbieg życiowych okoliczności?
O pisaniu
marzyłam od dziecka. Właściwie to już w szkole podstawowej namawiałam mamę,
żeby kupowała mi zeszyty w linie z jakimiś fajnymi okładkami i do tych okładek
tworzyłam historie. Najbardziej zapadła mi w pamięć opowieść o króliku imieniem
Bodzio, z której byłam bardzo dumna! Później był etap opowiadań na blogu,
krótka przygoda z Wattpadem, a w międzyczasie praca nad powieścią fantasy,
która trwała przez trzy lata i zaowocowała wypełnionym po brzegi kartonem
notatek. W styczniu 2018 roku zasiadłam do napisania powieści na konkurs, bo
pomysł zrodził się w mojej głowie już kilka lat wcześniej. Tym razem po raz
kolejny napisałam opowieść do okładki.
Na początku 2018 roku We need YA zorganizowało konkurs na powieść New Adult i to właśnie Twoja książka podbiła serca jury. Jakie emocje towarzyszyły Ci, kiedy dowiedziałaś się że wygrałaś?
To było coś
niesamowitego, bo w jednej chwili zwykły dzień stał się absolutnie niezwykły. Przez
kilka minut siedziałam bez ruchu, patrząc w jeden punkt i zastanawiając się,
czy mail odczytany przed chwilą nie jest czasem wytworem mojej wyobraźni.
Sprawdziłam, ale on nadal tam był. Wtedy zadzwoniłam do męża, pobiegłam do
mamy, wysłałam wiadomość siostrze, a pewnej bliskiej osobie napisałam, że
miałam fantastyczny dzień, bo nic więcej w tamtej chwili nie mogłam zdradzić.
Euforia wydaje się być zbyt małym słowem, żeby opisać moje uczucia tamtego dnia!
Co było dla Ciebie główną inspiracją do napisania powieści „Jedyne takie miejsce”?
Wszystko zaczęło się od teledysku do piosenki „Start of
Something Good” Daughtry’ego. Premiera tego klipu miała miejsce w 2012 roku i
już wtedy w mojej wyobraźni zakiełkował pomysł na historię utrzymaną właśnie w
takim sielskim, letnim klimacie. Później wysłuchałam opowieści mojej babci o
jej dzieciństwie i życiu w środku lasu z sąsiadami, którzy byli jak rodzina.
Pomysł ewoluował, nabierał ostrości i kształtu, aż pewnego styczniowego dnia
opowiedziałam mężowi o konkursie organizowanym przez wydawnictwo Czwarta
Strona, a on powiedział słowa, za które już zawsze będę mu wdzięczna: „Pisz!
Pisz już teraz”. Tak to się zaczęło…
Czy w „Jedyne takie miejsce” pojawiły się elementy z prawdziwego życia?
W powieści jest dużo prawdziwych elementów. Czarny
kocur Charlie istnieje naprawdę i jest tak samo leniwy, jak ten książkowy.
Dori, psinka, którą znajdują główni bohaterowie również istnieje i została
znaleziona przez mojego tatę w okresie letnim, gdy błąkała się po polu.
Historia książkowej Dori w dużej mierze został oparta na przeżyciach tej
prawdziwej. Końcowe sceny książki, a konkretnie te najsmutniejsze również
powstały na fundamencie prawdziwych wydarzeń.
Czy postać któregoś z bohaterów była inspirowana prawdziwą osobą?
Tak. Postać mieszkającego po sąsiedzku pana Tadeusza
została zainspirowana osobą cudownego człowieka – dziadka Józefa. A pisząc o
pani Teresie miałam przed oczami moją babcię Marysię.
Co podczas pisania Twojego debiutu sprawiało Ci największą trudność?
Dokładnie pamiętam ten moment. Była noc, a ja dotarłam
do sceny pierwszego pocałunku. Wiedziałam, jak chcę przedstawić tę chwilę, lecz
kompletnie brakowało mi słów. Zdjęłam słuchawki, wstałam od biurka i obeszłam
cały dom, żeby pogłaskać każdą z moich czterech kotek. Wstąpiłam do kuchni i
zrobiłam sobie herbatę. Zatrzymałam się na dłużej przy oknie za którym panowała
noc i oczyszczałam myśli. Wreszcie wróciłam do laptopa, zasiadłam, wzięłam
głęboki oddech i napisałam tę scenę przy piosence „The Moon” The Swell Season.
Wszystkie brakujące słowa w jednej chwili znalazły swoje miejsce w mojej głowie
i pozwoliły przelać się na ekran komputera.
Co Cię najbardziej zaskoczyło w całym procesie wydawniczym?
Przyjacielskie podejście wydawnictwa do mojej osoby.
Wiele się nasłuchałam o tym, jak to debiutant ma ciężko, jak to trzeba o
wszystko walczyć samemu, jak to nikt nie liczy się z autorem. Moja współpraca z
cudowną ekipą wydawnictwa We Need YA od początku jest czystą przyjemnością.
Traktujemy się fair, dużo rozmawiamy i wspólnie analizujemy. To dla mnie
naprawdę bezcenne.
Jak Twoi bliscy zareagowali na wieść o wydaniu „Jedyne takie miejsce”?
Początkowo był to spory szok, ale zaraz został
zastąpiony przez radość i dumę. Wieść rozniosła się z prędkością światła, a
ludzie zaczęli gratulować i oczekiwać na premierę. To szalenie miłe i
motywujące!
Jak Ci się udaje pogodzić pisanie książek z codziennymi obowiązkami?
Nie jest to tak trudne, jak mogłoby się wydawać, bo ja
lubię pisać nocami. Problemy pojawiają się, gdy w kluczowych momentach
tworzenia powieści zarywam nocki, a następnego dnia trzeba rano wstać i
normalnie funkcjonować. Nadchodzi wieczór i znów pisanie. Wtedy kawa jest moim
najlepszym przyjacielem, a zwrot „życie na krawędzi” zaczyna nabierać nowego
znaczenia. :D
Czy pisząc książkę, wiesz od razu, co się wydarzy, czy piszesz raczej spontanicznie?
Mam ogólny zarys, ale dosłownie nigdy nie znam
zakończenia. Chronologia wydarzeń mniej więcej jest gotowa w mojej głowie, lecz
w pewnym momencie się kończy i nigdy nie wiem, jaki będzie finał. Decydują
bohaterowie.
Co Cię motywuje do pisania?
Muzyka mojego Mistrza Chrisa Daughtry’ego. Wszystkie
moje powieści są dziećmi jego muzyki.
Jakich autorów czytasz na co dzień?
Lubię czytać książki z różnych gatunków, dlaczego chętnie
sięgam po powieści Remigiusza Mroza, Adriana Bednarka i mojej ukochanej Sharon
Bolton, której thrillery po prostu rozwalają system. Amy Harmon to królowa
emocji i autorka powieści mojego życia (jeśli jeszcze nie czytaliście „Making
Faces” to serdecznie Wam polecam!). Agata Przybyłek i Natalia Sońska to moje
dwie ukochane polskie pisarki, których książki zawsze pozostawiają w moim sercu
ślad. No i wreszcie Martyna Senator – moja inspiracja i wzór do naśladowania.
Uwielbiam książki tej kobiety, ich lekkość i nieprzerysowanie, ale przede
wszystkim to, jak wiele emocji we mnie wywołują. Podziwiam Martynę Senator za
skromność oraz to, że robi swoje i nie rozgląda się na boki.
Myślę, że dobra literacka
historia nie powinna zostawiać czytelnika obojętnym, po prostu musi wzbudzać
emocje. Osobiście lubię też, gdy coś mnie zaskakuje, a także gdy mam poczucie,
że dana historia mogłaby wydarzyć się naprawdę, gdzieś obok mnie. Wtedy
wszystko staje się bardziej realne.
Czy są w Twoim życiu momenty zwątpienia, chwile, kiedy absolutnie brakuje Ci weny? Jeśli tak, to jak sobie wtedy radzisz?
Nie wierzę w
istnienie weny. Dla mnie pisanie jest takim samym elementem codzienności, jak
jedzenie śniadania. Czasem klawiatura płonie mi pod palcami, a innym razem przez
godzinę sklejam jeden akapit. Staram się pokonywać twórcze ściany na różne
sposoby, a to muzyką, a to poprzez rozpisanie mapy myśli. Jak do tej pory
zawsze mi się udawało.
Jak wyglądają Twoje plany wydawnicze? Czy masz już może gotową kolejną powieść?
Mam
podpisane już kilka umów wydawniczych i kilka powieści, które czekają w
wydawnictwie na wydanie, ale pozostało mi jeszcze wiele do napisania, że o
ciągle pojawiających się pomysłach na kolejne nie wspomnę. Mogę jednak
zapewnić, że to dopiero początek mojej wydawniczej przygody.
Jakbyś zachęciła czytelników do sięgnięcia po „Jedyne takie miejsce”?
„Jedyne takie miejsce” to powieść o życiu. Bez
przerysowania, bujdy, przekłamania rzeczywistości. Poruszyłam w niej temat
samotnego, nastoletniego macierzyństwa, prześladowania w szkole i straconych
nadziei. Historia Leny i Alana to opowieść o pierwszej miłości, lęku i
tajemnicach z przeszłości, które mogą zburzyć wszystko w jednej chwili. Ta
powieść to lekcja życia dla każdego i myślę, że wielu z Was odnajdzie siebie w
„Jedynym takim miejscu”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz. ♥