piątek, 12 lipca 2019

400. "33 razy, mój kochany" - Nicolas Barreau || RECENZJA




"(...) nikt nie jest przygotowany na szczęście lub miłość".

Utrata bliskiej osoby boli, ale gdy ktoś bliski odchodzi już na zawsze, ból jest jeszcze silniejszy, a pogodzenie się z nową rzeczywistością stanowi nie lada wyzwanie.

Hélène przegrała walkę z rakiem. Na łożu śmierci poprosiła swojego męża, aby napisał do niej (gdy już odejdzie) trzydzieści trzy listy - po jednym na każdy rok jej życia. I choć początkowo Julien nie był w stanie nic napisać, gdyż utrata ukochanej i żałoba przejęły kontrolę nad jego życiem, to jednak mimo wszystko dotrzymał obietnicy. Pisał o tym, jak bardzo tęskni, jak bardzo kocha, opowiadał o ich synu, o tym, jak mijają kolejne dni. Wszystkie listy zanosił do skrytki na cmentarzu Montmarte. Pewnego dnia, kiedy chciał schować kolejny list okazało się, że wszystkie poprzednie zniknęły. Co się stało z listami? Dlaczego ktoś je zabrał i zostawił kamienne serce? Co ono może oznaczać? Czy Julien dojdzie do siebie po śmierci żony? Czy w jego sercu znajdzie się miejsce dla kogoś nowego?
"Rzeczy niewytłumaczalne zmieniają człowieka. Pytania, na które nie ma odpowiedzi, trudniej znieść niż cokolwiek innego, tak więc staramy się zyskać pewność. Dążymy do prawdy i poznania - tylko co wtedy, gdy nie jesteśmy pewni, czy naprawdę chcemy dowiedzieć się tego, co możemy odkryć w wyniku naszych starań? Gdy iluzja pryśnie jak bańka mydlana?".
"33 razy, mój kochany" to opowieść o chorobie, przemijaniu, stracie, żałobie, bólu i tęsknocie. Nicolas Barreau za sprawą swojej powieści uświadomił mi, że odejście ukochanej osoby nie jest w stanie wypalić uczucia, tylko je wzmóc, jednocześnie zadając ogrom bólu i cierpienia, z uwagi na fakt, że już nigdy nie będzie nam dane spotkać się z tą osobą. Połowę niniejszej książki można śmiało określić, jako powieść epistolarną, w końcu pojawiają się w niej, aż trzydzieści trzy listy, które przemawiają strachem, tęsknotą, ogromną miłością i niemożnością pogodzenia się z odejściem ukochanej osoby. 

Podobała mi się relacja, jaką autor wytworzył pomiędzy ojcem, a synem. Arturowi, podobnie, jak Julienowi trudno jest zrozumieć, że mamy już z nim nie ma i nie będzie. Czuć, że tęskni za nią, ale zawsze wspomina ją z uśmiechem na twarzy i łzami w oczach. Julien próbuje być najlepszym ojcem, wspiera syna, poświęca mu każdą wolną chwilę i stara się zapewnić godne dzieciństwo.
"Zmarli powinni mieć zawsze swoje miejsce w naszych wspomnieniach. Możemy ich tam odwiedzać, ale równie ważne jest to, że zostawiamy ich tam i zamykamy za sobą drzwi, odchodząc".
I choć znalazłam w książce kilka plusów, to jednak muszę szczerze przyznać, iż niniejsza publikacja nie poruszyła mnie, ani nie wywołała we mnie silniejszych emocji. Nie uroniłam żadnej łzy, choć tematyka do tego skłania. Momentami czułam się znużona, a nadmiar melancholijnych i nostalgicznych elementów mnie przytłaczał. W powieści zabrakło mi również większego dynamizmu i napięcia. Jednak może nie o to chodziło w tej książce? Może jednak autor bardziej chciał się skupić na bólu po stracie, próbie pogodzenia się z odejściem ukochanej oraz nauką życia bez niej? I to mu się naprawdę udało, ale ogrom smutku mnie po prostu przerósł. Chyba nastawiałam się na coś innego. Coś, co mnie bardziej poruszy, zapadnie w pamięci i nie pozwoli oderwać się od kolejnych stron. Tutaj niestety tego nie odnalazłam. Może Wam się uda. Polecam  wszystkim zainteresowanym. 



GARŚĆ INFORMACJI O KSIĄŻCE 
Tytuł: "33 razy, mój kochany"
Autor: Nicolas Barreau
Wydawnictwo: Otwarte
Ilość stron: 306
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
Moja ocena: 6/10
Premiera: 8.07.2019





Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Otwarte.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz. ♥