"Jesteś pierwszą dawkę tlenu, która po dziesięciu latach dotarła do moich płuc".
Tytułowy Pan Perfekcyjny to jeden z najlepszych adwokatów w Minneapolis. Mężczyzna samotnie wychowuje syna, dwunastoletniego Harrison'a, bowiem jego żona zginęła w wypadku samochodowym.
Pewnego dnia w biurze Flinta Hopkinsa (Pana Perfekcyjnego) pojawia się Ellen Rodgers, bystra, spokojna, piękna i utalentowana muzykoterapeutka, która pragnie wynająć lokal znajdujący się nad gabinetem adwokata. Wszystko przebiega pomyślnie, aż do czasu, gdy Flint przekonuje się, czym tak naprawdę zajmuje się osoba specjalizująca się w muzykoterapii. Hałas, śpiewanie, odgłosy instrumentów, to nie jest to, z czym liczył się adwokat. Ellen musi jak najszybciej opuścić wynajmowany lokal. Problem pojawia się w momencie, kiedy Flint dostrzega, że jego autystyczny syn zaprzyjaźnił się z muzykoterapeutką. Czy uda mi się z nią porozumieć? Czy kobieta przyjmie wypowiedzenie najmu? A co jeśli pomiędzy bohaterami pojawi się uczucie, które zajmie ich każdą myśl i nie będą w stanie o sobie zapomnieć?
Pewnego dnia w biurze Flinta Hopkinsa (Pana Perfekcyjnego) pojawia się Ellen Rodgers, bystra, spokojna, piękna i utalentowana muzykoterapeutka, która pragnie wynająć lokal znajdujący się nad gabinetem adwokata. Wszystko przebiega pomyślnie, aż do czasu, gdy Flint przekonuje się, czym tak naprawdę zajmuje się osoba specjalizująca się w muzykoterapii. Hałas, śpiewanie, odgłosy instrumentów, to nie jest to, z czym liczył się adwokat. Ellen musi jak najszybciej opuścić wynajmowany lokal. Problem pojawia się w momencie, kiedy Flint dostrzega, że jego autystyczny syn zaprzyjaźnił się z muzykoterapeutką. Czy uda mi się z nią porozumieć? Czy kobieta przyjmie wypowiedzenie najmu? A co jeśli pomiędzy bohaterami pojawi się uczucie, które zajmie ich każdą myśl i nie będą w stanie o sobie zapomnieć?
"Uczucia są naszym najlepszym kompasem. Zawsze zaprowadzą cię do prawdy".
Ta książka jest po prostu perfekcyjna! Dopracowana, pełna emocji, niejednoznacznych bohaterów, ze szczyptą ironii i humoru, tajemniczością i z rozczulającym zakończeniem. Muszę przyznać, iż bardzo dawno nie czytałam tak dobrze napisanego romansu. Bardzo dawno nie zżyłam się z bohaterami, tak jak to uczyniłam z Ellen, Flintem i Harrisonem. Uczucie, jakie rodzi się pomiędzy bohaterami jest z jednej strony piękne i przejmujące, zaś z drugiej strony bolesne oraz zostawiające rany na sercu. Flint nie pozwala sobie na szczęście, gdyż zawinił w przeszłości. Obwinia się o to, do czego doprowadził, a jednocześnie coś go ciągnie do muzykoterapeutki. Bohaterowie pasują do siebie, jak dwie połówki jabłka, dopełniają się w każdym calu. Są po prostu dla siebie stworzenie.
Flint to mężczyzną, który emanuje pewnością siebie i tajemniczością. Od początku znajomości z Ellen, flirtuje z nią, droczy się i miesza jej w głowie. Ellen, jako bystra i pełna pasji muzykoterapeutka w szybkim tempie potrafi zjednać sobie ludzi. Czuje się swobodnie w towarzystwie adwokata i na każdym kroku udowadnia, iż mężczyzna tak szybko się jej nie pozbędzie. Oprócz tego kobiecie udaje się nawiązać nić porozumienia z synem adwokata. Uczy go grać na gitarze, a ten się przed nią otwiera. Bohaterowie zaczynają spędzać ze sobą więcej czasu, poznawać się, opowiadać o swoich demonach przeszłości, bez oceniania, wytykania błędów, z empatią i zrozumieniem. Chemia, jaka pojawia się pomiędzy bohaterami jest odczuwalna. Z niebywałą łatwością dopasowałam się do ich świata, obserwowałam ich spostrzeżenia, poznawałam myśli, uczucia i kibicowałam, aby wszystko ułożyło się po ich myśli. Cieszę się, że autorka zastosowała narrację pierwszoosobową. W jednej chwili poznajemy punkt widzenia Ellen, zaś za chwilę towarzyszymy Flintowi. Zdecydowanie to mój ulubiony podział narracji. Dzięki temu, zawsze mogę zżyć się z bohaterami i wraz z nimi krok po kroku podążać do finału. Przykro mi było się z nimi rozstawać. Pokochałam ich w takim samym stopniu, co tylko i wyłącznie utwierdziło mnie w przekonaniu, iż kiedyś jeszcze raz przeczytam tę książkę.
Flint to mężczyzną, który emanuje pewnością siebie i tajemniczością. Od początku znajomości z Ellen, flirtuje z nią, droczy się i miesza jej w głowie. Ellen, jako bystra i pełna pasji muzykoterapeutka w szybkim tempie potrafi zjednać sobie ludzi. Czuje się swobodnie w towarzystwie adwokata i na każdym kroku udowadnia, iż mężczyzna tak szybko się jej nie pozbędzie. Oprócz tego kobiecie udaje się nawiązać nić porozumienia z synem adwokata. Uczy go grać na gitarze, a ten się przed nią otwiera. Bohaterowie zaczynają spędzać ze sobą więcej czasu, poznawać się, opowiadać o swoich demonach przeszłości, bez oceniania, wytykania błędów, z empatią i zrozumieniem. Chemia, jaka pojawia się pomiędzy bohaterami jest odczuwalna. Z niebywałą łatwością dopasowałam się do ich świata, obserwowałam ich spostrzeżenia, poznawałam myśli, uczucia i kibicowałam, aby wszystko ułożyło się po ich myśli. Cieszę się, że autorka zastosowała narrację pierwszoosobową. W jednej chwili poznajemy punkt widzenia Ellen, zaś za chwilę towarzyszymy Flintowi. Zdecydowanie to mój ulubiony podział narracji. Dzięki temu, zawsze mogę zżyć się z bohaterami i wraz z nimi krok po kroku podążać do finału. Przykro mi było się z nimi rozstawać. Pokochałam ich w takim samym stopniu, co tylko i wyłącznie utwierdziło mnie w przekonaniu, iż kiedyś jeszcze raz przeczytam tę książkę.
"Nikt nie powinien mówić ci, co masz czuć, kogo kochać, jak żyć".
"Pan perfekcyjny" to nie tylko historia o miłości. To przede wszystkim historia o rodzicielstwie w pojedynkę. Czytelnik otrzymał możliwość poznania, jak silna więź może łączyć ojca z synem. Flint bardzo dba o Harrisona. Troszczy się o niego, pilnuje, aby jadł zdrowe posiłki, aby mu niczego nie brakowało. Autorce świetnie udało się wprowadzić czytelnika w świat samotnego męskiego rodzicielstwa. Muszę przyznać, że niewiele jest takich książek, który skupiałyby się na takiej relacji. Z reguły mamy do czynienia z samotnym macierzyństwem, a tutaj coś innego, rzadziej spotykanego. To się ceni.
Wątek romantyczny, z którym się tutaj spotykam jest ujmujący, piękny i próżno szukać w nim skazy. I choć bohaterowie oddają się uczuciu miłości bez żadnych jednoznacznych zapewnień i nieustannie wodzą się za nos, serwując mylne tropy, to i tak widzą i czują, jak bardzo są dla siebie ważni i prędzej czy później będzie im dane stworzyć wspólną przyszłość.
Wątek romantyczny, z którym się tutaj spotykam jest ujmujący, piękny i próżno szukać w nim skazy. I choć bohaterowie oddają się uczuciu miłości bez żadnych jednoznacznych zapewnień i nieustannie wodzą się za nos, serwując mylne tropy, to i tak widzą i czują, jak bardzo są dla siebie ważni i prędzej czy później będzie im dane stworzyć wspólną przyszłość.
REASUMUJĄC: "Pan
Perfekcyjny" to piękna, wciągająca i poruszająca historia, od której trudno
się oderwać. Jestem w niej absolutnie zakochana! Pełna pasji oraz emocji. Chwyta ze serce i zapewnia wiele wrażeń. To również powieść o tym, iż nie zawsze postępujemy słusznie, ale z biegiem lat powinniśmy strać się wybaczyć sobie błędy, których już nie da się naprawić. Jewel E. Ann opowiada o życiu,
problemach, rodzicielstwie, dylematach, muzyce i miłości. Miłości pięknej i niezapomnianej. A czyni to w sposób przejmujący
i absorbujący. Tej historii nie da się zapomnieć. Ta historia zostaje w głowie
i sercu. Serdecznie polecam!
P.S. Z niecierpliwością oczekuję na kolejne książki autorki w polskim wydaniu!
P.S. Z niecierpliwością oczekuję na kolejne książki autorki w polskim wydaniu!
Tytuł: "Pan Perfekcyjny"
Autor: Jewel E. Ann
Wydawnictwo: FILIA
Ilość stron: 408
Oprawa: Miękka
Moja ocena: 10/10
Książki do recenzji otrzymałam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz. ♥